Nie masz konta? Zarejestruj się

Uwiedziony przez UFO


Zebrał wiele świadectw o pojawieniu się UFO. W powstałej na Zachodzie pod koniec lat osiemdziesiątych encyklopedii ufologicznej znalazł się jako jedyny przedstawiciel Europy Wschodniej. Bronisław Rzepecki z Paryża k. Nowej Góry jest przekonany, że Obcy istnieją, i nie mają wobec nas zbyt dobrych zamiarów.
Pana Bronisława od młodych lat ciekawiła kultura Indian – Majów, Azteków i Inków. Po lekturze artykułów Andrzeja Donimirskiego w czasopiśmie „Dookoła świata” zainteresował się UFO. Nowe hobby wciągnęło go na tyle, że Niezidentyfikowanym Obiektom Latającym poświęcał coraz więcej czasu. Czytał dostępną literaturę i artykuły prasowe, gromadził też adresy zagranicznych organizacji ufologicznych. Przydała mu się w tym znajomość języka angielskiego.

Ufologiczna „bibuła”
Gdy w 1978 roku powstał Klub Kontaktów Kosmicznych, a potem Klub Miłośników Fantastyki, jako jeden z pierwszych przystąpił do nich. Przy tym drugim klubie założył sekcję ufologiczną.
W listopadzie 1981 roku zaczął wydawać pierwsze w kraju i całej Europie Wschodniej czasopismo ufologiczne „Wizje peryferyjne”.
- Sam byłem dziennikarzem, redaktorem naczelnym i wydawcą. Artykuły, będące głównie tłumaczeniami z zachodniej prasy, stukałem na maszynie do pisania. Ukazało się 18 numerów w nakładzie od 50 do 500 egzemplarzy. W stanie wojennym nie przeszkadzano nam w tej działalności, uznając ją widocznie za mało szkodliwą dla władzy. Kiedyś w telewizji widziałem bibułę zarekwirowaną jednemu z działaczy „Solidarności”. Wśród rozłożonych gazetek były też „Wizje peryferyjne” – śmieje się Bronisław Rzepecki na wspomnienie o swoich dziennikarskich początkach. Potem wydawał jeszcze periodyki „Czas UFO” i „Świat UFO”.
Gdy z innymi pasjonatami założył Krakowski Klub Popularyzacji i Badań UFO, rozpoczął się bardzo intensywny okres w jego życiu. W całej Polsce utworzył kilkanaście klubów i organizował zjazdy ufologiczne. Przede wszystkim jednak zbierał dane o pojawieniu się UFO od czasów powojennych do współczesności. Każdy przypadek był potem szczegółowo badany.
- Zarejestrowaliśmy kilka tysięcy zgłoszeń. Zgłaszający musieli wypełnić ankietę i odpowiedzieć na 50 szczegółowych pytań, dotyczących obserwacji. Potem, razem z kolegami wsiadałem w autobus PKS, bo wtedy nie mieliśmy jeszcze samochodów i jechaliśmy na rozmowy ze świadkami. Robiliśmy szkice, zdjęcia, analizowaliśmy też pogodę panującą w dniu obserwacji. Wszystko miało znaczenie. W ten sposób wyeliminowaliśmy sporo zgłoszeń, znajdując dla tego, co widzieli świadkowie, jakieś racjonalne wytłumaczenie. Zamiast UFO były to samoloty, satelity, bolidy, meteoryty. Jeden ze zgłaszających, ze względu na nietypowe warunki atmosferyczne, wziął nawet za UFO ...Księżyc – opowiada Bronisław Rzepecki.

Spodek nad wesołym miasteczkiem
Po weryfikacji pozostało około tysiąc przypadków, którzy znawcy tematu uznali za autentyczne pojawienie się Niezidentyfikowanych Obiektów Latających. Wśród nich były też bardzo spektakularne kontakty z istotami pozaziemskimi.
- Badaliśmy ciekawy przypadek mieszkańca Częstochowy, którego odwiedziły cztery 70-centymetrowe ludziki. Rok wcześniej mężczyzna z Człuchowa również wszedł w kontakt z Obcymi. W lesie zobaczył dziwne światło, które oddziaływało na niego i psa. Po tym zdarzeniu pies dostał paraliżu i zdechł. W 1984 roku, w Szczecinie, zarejestrowaliśmy przypadek małżeństwa odwiedzonego przez UFO w domu. Kobieta została wzięta na pokład obiektu. By rozwiać wątpliwości dotyczące tego przypadku chcieliśmy małżonków namówić na poddanie się hipnozie, ale się nie zgodzili – przypomina sobie badacz UFO.
Zbadał też kilkadziesiąt zdjęć i kilkanaście filmów przedstawiających dziwne obiekty.
- Bardzo ciekawy był film nakręcony nad Zatoką Gdańską przez mężczyznę, który dopiero co kupił sobie kamerę. Kręcił żonę i pieska na plaży. W pewnym momencie na niebie pojawił się szybko poruszający się obiekt, który jakby zawisł w powietrzu. Potem poleciał nad las, gdzie zniknął. Znaleźliśmy w tym miejscu w lesie ślady po lądowaniu i opalone drzewa. Interesujący materiał nakręcił student z Krakowa. Zarejestrował kulisty obiekt, który nagle rozszedł się na boki. Jestem też w posiadaniu ciekawego zdjęcia od znajomych z Niemiec. Wykonała go w dzień kobieta fotografująca wesołe miasteczko. Po wywołaniu okazało się, że nad karuzelami unosi się jakiś kolisty obiekt. Zaprzyjaźnieni fotografowie, którym dałem negatyw, zgodnie stwierdzili autentyczność fotografii, wykluczając fotomontaż – twierdzi Bronisław Rzepecki.

Obcy w Alwerni
Badacz UFO opisał też ciekawy przypadek pojawienia się Obcych w Alwerni. Rzecz działa się w 1994 roku. Jeden z mieszkańców Osiedla Chemików zauważył na wysokości około 17 metrów wiszące pionowo nad nim światła w kształcie „trapezów”, które wirowały na obwodzie elipsy. Obiekt kurczył się i rozszerzał. Po kilkunastosekundowej obserwacji „świetlista elipsa” przemieściła się w kierunku wschodnim, nad pobliskie pole, i wyemitowała w kierunku ziemi promienie światła. Chwilę potem obiekt pojawił się nad odległym o ok. 250 m blokiem.
”Świetlisty krąg” widoczny był podobno na niebie nad Alwernią od północy aż do godziny trzeciej nad ranem. Inne pogłoski mówiły o zakłóceniach w pracy radioodbiornika gdzieś w Alwerni, oraz o świadkach obserwacji podobnych świateł w Spytkowicach, Babicach, Kwaczale, a także o istnieniu wypalonego koła na ziemi w Regulicach Górnych. Nie natrafiono jednak na bezpośrednich uczestników tych zdarzeń. Pisała o tym regionalna prasa. Po ukazaniu się artykułu do Bronisława Rzepeckiego zgłosił się mężczyzna. utrzymujący, że widział wtedy kilka niewielkich istot, które chciały go zaprosić na pokład pojazdu. Odmówił. twierdząc przyziemnie, że ... jutro ma odebrać rentę.
- W tamtych latach wiele było fałszywych zgłoszeń o pojawieniu się UFO, za które brano światła laserów z dyskotek. W tym przypadku jednak zdarzenie miało miejsce w środku tygodnia, kiedy raczej nie ma dyskotek – zastanawia się badacz UFO, nie przesądzając prawdziwości zdarzenia w Alwerni.

Energetyczne kręgi
Pod koniec lat dziewięćdziesiątych zaczęły się pojawiać kręgi w zbożu, których powstawanie wiązano z UFO.
- Pierwszy raz kręgi w zbożu zobaczyłem w Polance k. Myślenic. Jak dotarliśmy na miejsce, zboże było już ścięte, ale ślad był widoczny. Potem kręgi pojawiły się w Pigży w toruńskim. Największy miał 16 metrów średnicy i robił duże wrażenie. Wdrapaliśmy się na okoliczne słupy, by zobaczyć to z góry – opowiada Bronisław Rzepecki.
Razem z kolegami próbował zbadać nowe zjawisko.
- Licznik Geigera nic nie pokazywał. Za to różdżka wprost wariowała wewnątrz kręgu. Według mnie, jest tam jakaś dziwna energia. Dlatego niektórzy ludzie, którzy tłumnie oglądali to zjawisko, mieli omdlenia, a baterie aparatów fotograficznych rozładowywały się. Zetknąłem się też z próbami robienia fałszywych kręgów. Dla żartu, lub by ośmieszyć ufologów. Jednak stosunkowo łatwo było odkryć takie podróbki. W prawdziwym kręgu po zbożu można było chodzić, jak po tafli, a kłosy były przygięte, a nie połamane – twierdzi Bronisław Rzepecki. Uważa, że kręgi w zbożu to przykład na to, że UFO ewoluuje.
Czy często spotykał się z szyderstwem i żartami na temat dziedziny, którą się zajął?
- Oczywiście, zdarzały się takie przypadki. Jednak według mnie zjawisko UFO istnieje. Przecież istnieją relacje wielu ludzi, którzy widzieli dziwne obiekty. Jak choćby piloci, których opowieści przytaczam w jednej ze swoich książek. Nie znamy celu wizyt Obcych. Według mnie, nie mają wobec nas zbyt dobrych zamiarów – twierdzi ufolog.
Ostatnio przestał się na bieżąco zajmować tematyką UFO, której poświęcił trzydzieści lat życia. Dwa lata temu przeprowadził się z Krakowa do Paryża koło Nowej Góry. Teraz chce zająć się bardziej przyziemnymi sprawami, związanymi z poprawą warunków życia mieszkańców. Zaczął wydawać dla nich gazetkę „Kurier Paryża” i był inicjatorem powołania Rady Paryża, której udało się ostatnio załatwić kursy minibusów do pozbawionego komunikacji ze światem przysiółka. O jego ufologicznej pasji przypomina jedynie spore archiwum zgromadzone w piwnicy.
Marek Oratowski

 

Przełom nr 2(716) 11 styczeń 2006