Nie masz konta? Zarejestruj się
Hauuuuuuu. Ciepła noc tego lata. Po upale dnia, kto żyw zapadł w głęboki sen. Hauuuuuu. Też bym uciął sobie drzemkę, ale wiedziony psim instynktem, poczułem niepokój.

Z punktu widzenia psa

Nastawiłem uszy, wytężając słuch, żeby wyłapać inne dźwięki, niż miarowe pochrapywanie domowników. Tak, to stromym podjazdem w górę, od kościoła w Pogorzycach, sunęło auto. Szybko, aż dudniło.
Na warkocie samochodów się znam, bo mój właściciel Marek prowadzi szkołę jazdy kierowców. Gdy auto gwałtownie zahamowało na skraju osiedla Góry, wkrótce poczułem ledwie wyczuwalny zapach dymu. Szanując prawo domowników do wypoczynku, upewniłem się, czy swąd spalenizny narasta. Narastał. Wtedy zawarczałem po raz pierwszy.

Czy ty zwariowałeś
Wiem, że kiedy warczę, ludziom wydaje się, że drogą nadjeżdża ciężarówka, takie basowe wydobywam z gardła dźwięki.
- Co ten pies tak warczy, skoro zwykle głosu nie nadużywa, bo wystarczy jego potężny widok, aby każdy brał nogi za pas? - dziwił się na głos Marek Górka.
Popatrzył na zegarek: była czwarta rano. Zerknął na termometr: już pokazywał w słońcu 30 stopni Celsjusza. Przyszedł do mnie na podwórko i powiedział: - Browi, czy ty zwariowałeś, żeby nas budzić po nocy?
Zamerdałem ogonem na znak, że rozumiem. Ale jednocześnie skierowałem pysk w stronę dalekiego pożaru i znacząco wciągałem powietrze, głośno węsząc. Na próżno. Marek nie jest strażakiem, no i był zaspany, bo długo siedział z gośćmi, którzy do Pogorzyc przylecieli aż z Kanady.

Druga seria
Drugą serię warczenia rozpocząłem pięć minut później. W końcu Marek jeszcze nie zdążył ponownie usnąć, a ponadto swąd spalenizny rozprzestrzeniał się coraz bardziej.
- Zamknij się burku jeden! - krzyczeli do mnie po angielsku Kanadyjczycy. Myśleli, że tych wyzwisk nie rozumiem. A ja przecież nie jeden raz filmy przez okno pokoju oglądałem, więc trochę obcych słówek się zna. Hau!
Spuściłem uszy na te obelgi obcokrajowców, czekając, aż znowu wyjdzie do mnie Marek. Faktycznie, właściciel wyskoczył na podwórko jak oparzony. I już miał mnie złajać, gdy nabierając powietrza do płuc wciągnął zapach dymu.
Wtedy popatrzył, jakby przepraszając. I kiedy teraz pokazałem pyskiem kierunek pożaru, od razu zrozumiał i pobiegł w tamtą stronę.

Alarm! Alarm!
- Odszedłem od domu może 50 metrów w stronę centrum wsi, gdy usłyszałem trzask jakby łamanych gałęzi, a potem zobaczyłem łunę. Pomiędzy suchymi jak popiół chaszczami płonął samochód. Pożar oddzielało od osiedla i lasu tylko pole dojrzałego zboża. Płomienie przelecą po nim jak wicher, pomyślałem. Szczęśliwie wiatru nie było. Postanowiłem wrócić, by jak najszybciej wezwać straż pożarną - opowiada Marek Górka.
Najpierw zaalarmował straż, potem domowników i sąsiadów. Łunę było już widać z każdego domu. I całe osiedle wypełnił smród pożaru. Wszystkie psy zaczęły ujadać jak na komendę. Tylko ja ułożyłem się najspokojniej w świecie koło budy, jakby zapadając w sen.
Niech się te czworonogi, psiego miana niegodne, wykazują teraz przed właścicielami. Zrobiłem swoje, więc odpoczynek mi się należy. Tak myślałem, obserwując spod przymkniętych powiek dalszy rozwój wypadków.

Pomiędzy kundlami
- Spokój naszego psa udzielił się nam od razu, podobnie jak poprzednio jego niepokój. Zresztą, straż wkrótce przyjechała i zdążyła ugasić podpalony przez złodziei samochód - relacjonuje wydarzenia pamiętnej nocy Wioletta Górka.
To ona mnie tutaj przywiozła. Z psim oddaniem obserwowałem zgrabną sylwetkę mojej pani.
- Kiedyś zobaczyłam na jakimś podwórku pod Limanową straszliwie zabiedzonego owczarka i postanowiłam mieć właśnie psa tej rasy, który nigdy nie będzie głodny Kupiłam go za pięćset złotych u hodowcy pod Czarnym Dunajcem – Wioletta głaskała mój pysk, opowiadając sąsiadom skąd się wziąłem w Pogorzycach, między miejscowymi kundlami.

Trzeba się szanować
- Trzeba widzieć Browiego jak cieszy się na nasz widok, gdy wracamy z pracy do domu. Ma ogrodzony wybieg. Je raz dziennie. Ale pieszczot potrzebuje znacznie więcej - podkreśla Wioletta.
- Za nic i nikomu bym tej naszej radości nie oddał. Zresztą, teraz, gdy uratował być może niejedno życie, bo pożar mógł objąć całe osiedle, zasłużył sobie na spokojny byt aż do psiej emerytury - śmieje się Marek.
A Browi?
Biegam sobie w kółko, gdyż moi tak lubią. Ale tylko chwilę, bo trzeba się szanować, w końcu nie jestem byle kundlem. Na dowód czego szczekam sobie ze szczęścia tylko raz, ale tak, że w uszach dźwięczy od tego HAUU niczym od jerychońskich trąb.
Bogumił Kurylczyk

Przełom nr 38/752 20.09.2006