Nie masz konta? Zarejestruj się

Obywatel kosmosu

Kiedy Grzegorz Brożek z Libiąża obudził się w nocy, stwierdził, że nie leży w swoim łóżku, lecz w chłodnej sali operacyjnej. W powietrzu wisiały dwa wielkie urządzenia na kształt strzykawek. Dookoła nachylała się nad nim piątka metalicznych istot, każda ok. 1,7 m wzrostu.
Nie pamięta, co działo się później. Obudził się rano, a na ciele nie zaobserwował żadnych zmian.
Co zdecydowało, że istoty pozaziemskie zainteresowały się panem Grzegorzem?

400 procent wiary
Na wizytówce pod nazwiskiem Grzegorza Brożka widnieje pokaźna lista zawodów: „badacz UFO, zjawisk paranormalnych, paleostrauta i teolog”. 39-letni Brożek z wykształcenia jest jednak masarzem. Pracował w dawnych Zakładach Mięsnych w Chrzanowie i kopalni Janina, skończył kurs operatora koparki i zaliczał kolejne zakłady pracy na południu Polski, dzięki którym, jak twierdzi, poznał przynajmniej 30 tysięcy osób - tylko z naszego powiatu, które w każdej chwili może wymienić z imienia i nazwiska.
Jednocześnie cały czas, w tajemnicy przed światem, rozwijała się jego pasja ufologiczna.
- Pierwszą książką, jaką kupiłem, była książka o UFO. Już od dziecka miałem przeczucie, że w Kosmosie oprócz Ziemian jest jeszcze ktoś. Teraz jestem tego pewny na 400 procent.
W latach 1985-91 Brożek dokładnie przestudiował Biblię pod kątem ufologii. Okazało się, że czytana w odpowiednim kluczu zawiera kompendium wiedzy o zjawiskach paranormalnych. Kolejnym kamieniem milowym była dla niego książka Ericha von Denikena „Czy się myliłem?”.
- Przeczytałem ją w 1991 roku i zdałem sobie sprawę, że on pisze o tym wszystkim, co ja głęboko przeczuwam lub wiem. Kupowałem każde jego następne dzieło.

UFO nad Janiną
Następne lata Brożek spędził na pracochłonnych studiach, próbując pogodzić teologię z naukami o UFO. Mimo dokumentacji szeregu kontaktów ludzkich z obiektami latającymi, sam nigdy nie doświadczył „spotkania trzeciego stopnia”. Jak się okazało, do czasu.
- Kiedy jesienią 1995 roku wyszedłem na balkon, zobaczyłem, jak ze statku wielkości płyty kompaktowej, zawieszonego na niebie, wylatuje mniejszy krążek wielkości piłeczki do golfa i po spenetrowaniu terenu wokół kopalni Janina wraca do statku – bazy. Była 21.47.
Ten przypadek natchnął go do ważnych przemyśleń.
- Nasz powiat stanowi pokaźną część „Wielkiego trójkąta”, którego wierzchołki wyznaczają Rafineria Trzebinia, Zakłady Chemiczne Alwernia oraz Zakłady Chemiczne Oświęcim, ważne ośrodki przemysłowe, które obcy z pewnością pragną kontrolować. Jednocześnie pagórkowatość powiatu utrudnia lądowanie ich potężnych, płaskich statków, które nieraz mogą mieć i kilka kilometrów średnicy (czasem bywają to tzw. miasta kosmiczne). Stąd częsta obecność UFO na niebie naszego powiatu przy stosunkowo rzadkiej ilości uprowadzeń ludzi. Choć gdyby Obcy chcieli, mogliby z nami zrobić wszystko. Pochodzą z cywilizacji rozwiniętych bardziej niż nasza. Bawią się z nami w kotka i myszkę i nie ma wątpliwości, że to oni są górą.
Zdjęcie
Mimo, a może z powodu sprecyzowania tej tezy, na kolejne spotkanie z UFO Grzegorz Brożek czekał 10 lat.
- 23 września 2005 roku o godz. 16.35 zadzwonił członek rodziny i powiadomił mnie, że widział obiekt latający o średnicy około 15 metrów, który zawisł nad zajezdnią kopalni Janina. Zaraz po tym pojawiłem się tam i zrobiłem zdjęcie. Górna część obiektu wirowała, dolna pozostawała nieruchoma. Następnie statek zniknął z pola widzenia.
Jednak bardzo niedługo pan Grzegorz cieszył się z posiadania dowodu na istnienia UFO.
- Zaraz po tym wydarzeniu zadzwonił do mnie kolega, a ja z przejęcia wypuściłem z rąk aparat. Zaniosłem go szybko do serwisu, ale nie udało się ocalić nawet zapisanych zdjęć. Nie wykluczam, że te wydarzenia były sterowane przez Obcych.
Zadośćuczynienie za wszelkie niepowodzenia wreszcie nastąpiło. Był 14 kwietnia, tegoroczny Wielki Piątek.
- Właśnie wracałem z kawy u znajomego, kiedy niedaleko komisu Elmar przeleciał na niebie samolot. Pomyślałem: zrobię mu zdjęcie. Kiedy podniosłem aparat do góry, samolot zdążył odlecieć, ale wykonałem zdjęcie chmury. W Wielką Sobotę rano zacząłem przeglądać fotosy na telewizorze. Po chwili aż przysiadłem z wrażenia: to, co wydawało się chmurą, okazało się potężnym statkiem kosmicznym, anamorficznym, nieco na podobieństwo mutanta, z sześcioma centrami podobnymi do kul bilardowych.

Teoria Brożka
Grzegorz Brożek zamknął swoją teorię.
- Niektóre z obiektów latających poruszają się na częstotliwościach nieosiągalnych dla ludzkiego oka. Dlatego często dostrzegamy je dopiero sfotografowane aparatem cyfrowym bądź nagrane kamerą.
Prawdopodobnie istnieje bardzo wiele cywilizacji pozaziemskich. Może kilkanaście, może kilka milionów. Większość na pewno ma złe zamiary wobec ludzi, lecz nie wszystkie. Jedne starają się dogłębnie zbadać całą planetę, o czym świadczą przypadki porywania wnętrzności krów i kur w Meksyku. Drugie, z nieznanych powodów pragną zwrócić na siebie uwagę, czego dowodem są piktogramy, zwane kręgami zbożowymi, które powstają, co roku w okresie żniw w wielu wioskach naszego kraju. Niektóre pobierają od nas energię elektryczną, która być może napędza statki kosmiczne: po ich przelocie w dużych miastach siada napięcie w sieciach elektrycznych, rozładowuje się wiele baterii i akumulatorów. Jeszcze inne wydają się być śmieszkami: w Polsce odnotowano przypadek mężczyzny, któremu Obcy notorycznie odkręcali kran z wodą, zalewając ogródek.

Naukowiec wyklęty
Dopiero po sprecyzowaniu tych tez Grzegorz Brożek zdecydował się na ujawnienie światu swojego zawodu. W Libiążu, jak na razie, nie zdobył renomy.
- Kiedy idę ulicą, krzyczą: „Ufok”, w telefonie komórkowym znajomi zapisują mnie w ten sam sposób. Gdy pokazałem moją fotografię UFO, kolega stwierdził, że musiałem podrzucić kapelusz do góry i zrobić mu zdjęcie. Ale jak mogłem podrzucić go na kilkaset metrów do góry?
Po próbie uprowadzenia pana Grzegorza przez Obcych, na jego osiedlu zaczęto żartować, że wszyscy mężczyźni śpią z kanapkami, żeby nie być głodnym na wypadek porwania.
Niedoceniony w rodzinnym powiecie Grzegorz Brożek został dostrzeżony w kraju. Od kilku miesięcy trwa jego korespondencja z najbardziej znanym polskim ufologiem, Januszem Zagórskim, rozsławionym przez „Nie do wiary”, emitowane w TVN. Brożek spotkał się również ze Stanisławem Barskim, guru polskich zjawisk paranormalnych, który rozpoznał przypadek jego porwania jako tzw. „porwanie astralne”.
Ostatnio gościł również na „X UFO Forum” we Wrocławiu, gdzie jego odkrycia zostały uznane za bardzo ciekawe zarówno przez Zagórskiego, jak i innego ufologa z naszej okolicy, Bronisława Rzepeckiego. Obecnie pan Grzegorz gromadzi fundusze na wyjazd do Wylatowa, Mekki polskich badaczy UFO. Być może to jemu będzie dane rozwiązać zagadkę tajemniczych kręgów zbożowych…
Tomasz Jurkiewicz

Przełom nr 23 (737) 7 VI 2006