Nie masz konta? Zarejestruj się

Wpisała się w pejzaż Chrzanowa

Krystyna Tyszkiewicz zmarła 4 października 2002 r. i wciąż trudno się z tym pogodzić. Czuję, że teraz moim obowiązkiem jest napisanie o Niej pożegnalnego wspomnienia.
Była osobą niezwykle oryginalną i ... czasami kontrowersyjną. W Chrzanowie zamieszkała w drugiej połowie lat 60. ; jako dziennikarka związana była z prasą zakładową Fabloku i Chełmka. Pochodziła z Dębicy, urodziła się w 1934 roku jako Krystyna Pelc. Ukończyła dziennikarstwo na Uniwersytecie Warszawskim (studiowała na jednym roku z Agnieszką Osiecką), a potem – już jako Krystyna Tyszkiewiczowa – wyjechała do Szczecina, gdzie była dziennikarką „Kuriera Szczecińskiego”. Stamtąd przeniosła się na kilka lat do Poznania, potem do Chrzanowa. Pracowała – z przerwami – w redakcji „Fablokowca”, a później w „Echu Chełmka”. Jednocześnie była korespondentką agencji prasowej Interpress. Jako „wolny strzelec” przygotowywała materiały z Małopolski i Śląska. Jej artykuły pisane dla tej agencji – przede wszystkim teksty informacyjne, ale również wywiady i reportaże – miały przedruki w wielu czasopismach, również zagranicznych. W 1971 roku pani Krystyna pracowała w katowickim wydawnictwie Śląsk, gdzie zredagowała kilka książek. Była także współpracownikiem „Trybuny Robotniczej”. Dużo podróżowała, m.in. do Anglii, Szwecji i USA. Ciężkie przeżycia osobiste, na które nałożyły się kłopoty ze zdrowiem, sprawiły, że pod koniec lat 80. Krystyna Tyszkiewicz powoli wycofywała się z zawodu. Mimo poważnej choroby oczu, wciąż była zachłanna na książki i prasę. Miała szerokie zainteresowania i bardzo pięknie opowiadała. Zawsze zwracała uwagę na urodę ojczystego języka. Żonglowała literackimi cytatami i encyklopedyczną wiedzą. Rozmowa z Nią była prawdziwą przyjemnością. Otaczająca rzeczywistość coraz bardziej Ją przerażała i miałem wrażenie, że dlatego uciekała w świat książek. W oczach innych mogła uchodzić za fantastkę, a nawet za osobę ekscentryczną.
Praca dziennikarza jest zajęciem w gruncie rzeczy ulotnym, wyczerpującym i niewdzięcznym, o czym wiem co nieco jako współpracownik m.in. jednej z gazet codziennych. Przeglądam teraz stare roczniki „Echa Chełmka” (zaskakująco dobrej gazety!). W jednym z numerów tekst sprzed 20 lat: Krystyna Tyszkiewicz pisze o poezji Lucyny Szubel. Zwraca uwagę na subtelny liryzm chrzanowskiej poetki, wrażliwość na dobro i zło, wrodzoną przyjaźń dla ludzi, czyli „wszystko to, o co w tym zagonionym, egoistycznym, zautomatyzowanym świecie najtrudniej”. Ten fragment mówi też wiele o samej pani Krysi...
Silnie wpisała się w pejzaż Chrzanowa, starała się aktywnie uczestniczyć w życiu kulturalnym regionu, choć zawsze chodziła własnymi drogami. Kibicowała powstającemu w 1990 roku „Przełomowi”, cieszyła się z jego sukcesów. Zaprzyjaźniona była chyba ze wszystkimi muzeami i bibliotekami w powiecie. Dla bibliotekarzy była wymarzonym czytelnikiem, a dla chrzanowskiej Miejskiej Biblioteki Publicznej oraz Biblioteki Pedagogicznej – osobą naprawdę bardzo ważną i wyczekiwanym gościem. Żałuję, że stan zdrowia nie pozwolił Jej już odwiedzić mnie w Bibliotece Śląskiej w Katowicach. Była niewątpliwie indywidualnością. Myślę, że ci, którzy Ją znali i lubili, podziwiali Jej specyficzny dowcip, bogactwo wyobraźni, wiedzę. Czasami Jej wypowiedzi i reakcje szokowały, czasami były zbyt ostre, może nawet u niektórych wzbudzały niechęć. Spotykały Ją też różne przykrości. Inność zawsze wywołuje niepokój... Ona była inna: niezwykła i jedyna w swoim rodzaju. Szlachetna, dobra i współczująca. Będzie Jej bardzo brakować.
Marek Palka