Nie masz konta? Zarejestruj się
Zwierzę, jeśli okaże mu się serce, potrafi być wdzięczniejsze od człowieka

Garby pana Marka

Wielbłąd nazywa się Cezarek. Jest najmłodszym członkiem rodziny, ma dopiero półtora roku. To jeszcze dziecko, o które trzeba się specjalnie troszczyć i dużo do niego mówić. Cezarka mam od ponad miesiąca.

Kawał byka
Nie powiem dokładnie, gdzie go kupiłem, ale w Polsce. Na początku żona nie chciała się zgodzić na wielbłąda, bo taki nabytek trochę kosztuje. Trzeba dać około dwudziestu tysięcy złotych. Ile żeśmy się namordowali, zanim go przywieźliśmy do Poręby Żegoty! Od drogi do wybiegu, który mu wyszykowałem, jest może ze dwadzieścia metrów. Niby niedużo, a myśmy go aż cztery godziny prowadzili. Po prostu był wystraszony.
Myślałem sobie: półtoraroczny wielbłąd, to będzie nieduży. A tu okazało się, że jest to kawał byka. Waży jakieś dwieście pięćdziesiąt kilo. Jak będzie dorosły, jego waga osiągnie sześćset, siedemset kilo. Wielbłądy żyją od trzydziestu pięciu do pięćdziesięciu lat, więc jak dobrze pójdzie, to zdąży mnie powieźć na cmentarz.

Pies na marchewkę
Zawsze lubiłem zwierzęta. Jak byłem kawalerem, to wychowałem sobie jastrzębia, od pisklaka. Przylatywał mi na rękę. Wstawałem po trzeciej nad ranem, biegłem nad staw i łapałem mu żaby. Niestety, musiałem też strzelać do wróbli. Wiedziałem, że aby taki jastrząb mógł sobie poradzić w dorosłym życiu, musi od małego czuć zapach krwi. Miałem też sowę, której również łapałem żaby. O zającach i bażantach nie wspomnę. Po prostu, zawsze interesowałem się przyrodą, ale to trzeba lubić. Na przykład, przy takim wielbłądzie stoję godzinami i mówię do niego. Teraz daję mu dyspensę, bo jest jeszcze mały. Chcę, żeby wiedział, że u mnie może się czuć bezpiecznie. Przed wakacjami urządzę mu czterdziestoarowy wybieg. Oczywiście z piaskiem, bo wielbłądy uwielbiają piasek. Wtedy też zacznę tresurę. Będę robił z nim to, co z psem. Tylko że pies, jak nie chciał za mną iść, to go ciągnąłem, a z tym będzie gorzej. Będę musiał Cezarka przekupić marchewką, żeby był w miarę posłuszny.

Strach przed weselem
Wielbłądy są bardzo inteligentne. Niedawno był u mnie facet z Izraela, którego kolega przez dwa lata mieszkał z pustynnym plemieniem. Nie jest tajemnicą, że tubylcy przemycają przez granicę różne towary. Wielbłądy mają tak wytresowane, że wystarczy na nie gwizdnąć, nawet z dużej odległości, i już biegną we wskazanym kierunku. Cezar jest na ogół spokojny, ale jak się zdenerwuje, to skacze, oczy wytrzeszcza i marszczy nos. Jakoś niedawno miałem wesele, gość puścił w samochodzie muzykę na pełny regulator, akurat autobus wyjeżdżał, słychać było karetkę na sygnale, i do tego jeszcze mój pies wył. Myślałem, że Cezar przeskoczy ogrodzenie.
Klientom zajazdu nie pozwalam podchodzić do wielbłąda, bo mogliby go przestraszyć. Taki wielbłąd musi kilka razy wciągnąć zapach, żeby kogoś zaakceptować. Głowę przekręca wtedy tak pięknie do góry, że nie da się tego opisać.

Serce dla zwierzęcia
Warunki to on ma u mnie takie, że żyć, nie umierać. Tutaj, w Porębie Żegoty, jest moje małe Las Vegas. Bo Las Vegas powstało od Flamingo – stąd nazwa mojego zajazdu. Kiedyś oglądałem film, nie pamiętam już tytułu. Jeden mafioso jechał pustynią, razem ze swoją dziewczyną i przyjacielem. Kręcił jakieś interesy, bo kręcił, ale nie był zły. W pewnej chwili zatrzymał się, zobaczył piękny zachód słońca i postanowił w tym miejscu wybudować hotel.
Tutaj, w Porębie Żegoty, nie było nic. Zajazd jest otwarty od dwóch lat. Zarybiłem i wyczyściłem staw. Mam pstrąga, lina, amura, karpia, jesiotra; szczupaków tyle, że aż głowa boli. O karasiach i płociach nie wspomnę. Nawet jest węgorz, a ostatnio wpuściłem ryby z Amazonki. Zrobiłem też wolierę, wysoką na dziesięć metrów, w której trzymam głównie bażanty, ale są tam też koguty, gołębie i króliki. Pewien facet powiedział mi kiedyś, że mam tam niezbyt czysto, a ja mówię do jego żony: jakby pani miała spędzić z mężem całe życie w jednym pokoju, to czy nie wolałaby pani, żeby tam było jeszcze więcej osób?
Moim marzeniem jest jeździć na Cezarze – chociażby tutaj, po mojej posesji. Jedno wiem: zwierzę, jeśli okaże mu się serce, potrafi być wdzięczniejsze od człowieka.
Łukasz Dulowski

Przełom nr 19 (733) 10 V 2006