Nie masz konta? Zarejestruj się

Przełom Online

MŁOSZOWA. Wciąż nie wiadomo, co dalej z pałacem

15.11.2013 14:54 | 3 komentarze | 4 509 odsłony | red
Ponad trzy godziny mieszkańcy i zaproszeni goście debatowali w czwartek o dalszych losach zespołu pałacowego w Młoszowej. Zdążyli zmarznąć, ale nie zdecydowali, co stanie się z zabytkiem.
3
MŁOSZOWA. Wciąż nie wiadomo, co dalej z pałacem
Po spotkaniu w zimnych pomieszczeniach pałacu uczestnicy raczyli się gorącą herbatą i przekąskami
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

Publiczna debata nie przyniosła żadnego rozstrzygnięcia. Uczestnicy byli podzieleni. Jedni mówili, że obiekt powinna przejąć gmina. Inni, że lepiej wystawić go na sprzedaż, bo prywatny inwestor ma większy kapitał, a tym samym i większe możliwości. O takim rozwiązaniu nie chcą jednak słyszeć mieszkańcy Młoszowej.

- Uważamy, że zamek, który ma taką podbudowę historyczną, powinien być odrestaurowany i służyć ludziom. Można zdobyć na to pieniądze unijne albo z ministerstwa kultury. Ten obiekt to nie jest kłopotliwe dziedzictwo, ale szansa na rozwój sołectwa – przekonywała sołtys i zarazem trzebińska radna Bożena Adamczyk.

Właśnie po to, by zapoczątkować dyskusję na ten temat, zorganizowano debatę. Obok mieszkańców i radnych wzięli w niej udział także zaproszeni goście. Wśród nich m.in. starosta i burmistrz Trzebini, a także zastępca wojewódzkiego konserwatora zabytków, przedstawiciel urzędu marszałkowskiego w Krakowie czy specjalista ds. renowacji na Wawelu.

- Macie państwo na swoim terenie perełkę. Obiekt niezwykle oryginalny i dobrze zlokalizowany. Można tu organizować imprezy plenerowe, konferencje i szkolenia. Ten obiekt może przyciągnąć turystów, jeżeli zostanie odpowiednio wypromowany – stwierdził Jacek Chrząszczewski, zastępca małopolskiego wojewódzkiego konserwatora zabytków w Krakowie.

Burmistrz Trzebini Stanisław Szczurek nie podzielał tego entuzjazmu. Zauważył, że obiekt jest wyjątkowy, ale ma poważne wątpliwości, czy gmina powinna go przejmować , a przede wszystkim czy stać ją na jego utrzymanie.
- W większości ta dyskusja to była mowa trawa. Entuzjastyczne opowiadanie o środkach unijnych, czy z ministerstwa kultury, to póki co utopia. W przeciwieństwie do wszystkich, którzy przygotowywali się do tego, by wypowiadać farmazony, ja poświęciłem czas na konkretne działania. Ustaliłem, że roczne utrzymanie tego obiektu kosztuje 400 tys. zł. W projekcie budżetu na przyszły rok nie ma zarezerwowanych pieniędzy na ten cel. By je znaleźć, trzeba byłoby skądś zabrać – powiedział wprost.

Jedyne, co do czego zebrani byli zgodni, to że trzeba powołać kilkuosobowy zespół roboczy, który opracuje koncepcję wykorzystania tego miejsca i wskaże programy pozyskania przez samorząd pieniędzy na jego utrzymanie. Czasu jest niewiele. Na prośbę burmistrza starosta dał radnym czas na podjęcie ostatecznej decyzji do końca roku.
(EJB)

Szerzej w najbliższym wydaniu „Przełomu”