Nie masz konta? Zarejestruj się

Przełom Online

TRZEBINIA. Udany sezon dla gołębiarskiego kwartetu

10.12.2011 15:03 | 0 komentarzy | 8 234 odsłon | red
Gołębie kierują się instynktem, wzrokiem i zapachem. Są w tym naprawdę genialne - mówi Wiesław Tokarczyk z Filipowic, członek trzebińskiego oddziału Polskiego Związku Hodowców Gołębi Pocztowych. Z sobotniej wystawy okręgowej gołębi w Trzebini wrócił z pudłem pucharów.
0
TRZEBINIA. Udany sezon dla gołębiarskiego kwartetu
Wiesław Tokarczyk z pucharem z trzebińskiej wystawy
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

Gołębie kierują się  instynktem, wzrokiem i zapachem. Są w tym naprawdę genialne - mówi Wiesław Tokarczyk z Filipowic, członek trzebińskiego oddziału Polskiego Związku Hodowców Gołębi Pocztowych. Z sobotniej wystawy okręgowej gołębi w Trzebini wrócił z pudłem pucharów.

Marek Oratowski: Na jakich dystansach latają pana gołębie?
Wiesław Tokarczyk:
Praktycznie na wszystkich. Zaliczyłem nawet loty na dystansie ponad tysiąca kilometrów, bo taka odległość jest do Ostendy, miasta w Belgii na wybrzeżu Morza Północnego. Gołąb leciał stamtąd ponad dobę. Był wypuszczony o siódmej rano, a na drugi dzień w południe trafił do domu. Wychodzi bardzo dobra średnia średnia 70 km/h.

Wiadomo, jaki mechanizm powoduje taką doskonałą orientację tych ptaków?
- Tak do końca nie ma odpowiedzi na to pytanie. Gołąb kieruje się instynktem, wzrokiem i zapachem. Wszystko to decyduje o dotarciu do celu. Gdy jest załamanie pogody, zaczynają się jednak problemy z nawigacją. Wtedy ptaki polegają na swojej wcześniejszej pamięci albo zawierzają intuicji, która potrafi być naprawdę genialna. Miałem takie zdarzenia, że gołąb na pokonanie sześciuset kilometrów z Niemiec potrzebował aż osiemnaście dni. Jednak warunki pogodowe były wtedy wręcz katastrofalne.

Ciekawi mnie, w jaki sposób mierzony jest czas długich lotów.
- Gołębie są przewożone w specjalnej kabinie transportowej. Wcześniej ptaki są rejestrowane w zegarach elektronicznych. Mają także obrączki z małymi nadajnikami. Wszystko jest wgrywane do komputera. W momencie, gdy wracają do gołębnika, zegar rejestruje z tego nadajnika numer gołębia i przekazuje czas w zegarze elektronicznym.

Dawniej hodowcy nie mieli tego komfortu.
- Tak. Trzeba było ciągle siedzieć i wypatrywać na zmianę, kiedy gołębie przylecą. Teraz mogę sobie iść, gdzie chcę, a elektronika czuwa nad rejestrowaniem przylotu.

Pomagają panu inni. Razem tworzycie Kwartetlot. Taki zespół to chyba rzadkość wśród hodowców.
- W skład kwartetu wchodzą też mój syn Filip oraz moi szkolni koledzy Jarosław Łabuzek i Tadeusz Kłeczek. Tworzymy jedyny w Polsce gołębiarski kwartet. Każdy pracuje na sukces zespołu. Inna osoba trenuje gołębie, wywożąc je na dystans 60 kilometrów, inny się nimi opiekuje, dając karmę i sprzątając. Do tego dochodzi pilnowanie zegarów elektronicznych. Jednej osobie byłoby trudno zadbać o te wszystkie elementy. Tym bardziej, jak pracuje się zawodowo. Bo oprócz tego, że hoduję gołębie, prowadzę jeszcze działalność gospodarczą.

Dobrze zrozumiałem? Trenowanie gołębi polega w waszym przypadku na wywożeniu ich na odległość 60 km od gołębnika?
- Tak. To dla gołębi zdecydowanie lepszy trening, niż godzinny lot koło domu. Porównując to do sportu, inaczej jest, gdy biegacz biega na stadionie, a inaczej, jeśli robi to w terenie. Wtedy lepiej pracują wszystkie zmysły.

Ten sezon pan i cały kwartet miał udany.
- Na różnych poziomach współzawodnictwa zdobyliśmy czterdzieści różnych laurów. Między innymi wygraliśmy w całym okręgu obejmujących dziesięć oddziałów w kategoriach dorosłych i młodych gołębi.

Dużo takie najlepsze gołębie kosztują?
- Polski gołąb, złoty medalista, ostatnio osiągnął cenę 50 tysięcy euro. Moje ptaki są dla mnie bezcenne. Wiadomo, że mają jakąś wymierną wartość rynkową. Ale gołębia, którego wystawiłem w Trzebini, nie sprzedałbym nawet za dziesięć tysięcy złotych.