Przełom Online
Katyń znów stał się miejscem tragedii
Poseł PiS Andrzej Adamczyk z Krzeszowiec właśnie wrócił z Katynia. Opowiada o tym, jak przeżywano tam katastrofę samolotu TU-154.
Ewa Solak: Był pan w sobotę w Katyniu, gdy doszło do katastrofy rządowego samolotu TU-154 w Smoleńsku, gdzie zginęło 96 podróżujących na pokładzie. Wśród nich najważniejsze osoby w państwie.
Andrzej Adamczyk: Z grupą parlamentarzystów dotarliśmy do Smoleńska specjalnie podstawionym pociągiem ok. godz. 4 rano. Każdy z nas jechał tam ze swoją własną pielgrzymką. Na godzinę przed uroczystościami byliśmy już na cmentarzu razem z przedstawicielami Rodzin Katyńskich. Od prezesa Stowarzyszenia Miłośników Ziemi Krzeszowickiej otrzymałem listę nazwisk 19 osób związanych z Krzeszowicami, które zginęły w Katyniu. Szukałem ich, gdy nagle zaczęły przychodzić sms'y. Najpierw o tym, że samolot ma awarię, potem ze się zapalił, na końcu, że spadł. Kolejne napływające informacje potwierdzały nasze najgorsze obawy.
Trudno było w to uwierzyć...
- To było kompletnie surrealistyczne w okolicznościach, w jakich się znaleźliśmy w lesie, między mogiłami. Najpierw zapanowała kompletna cisza, potem trwoga, że naprawdę to się stało. Tak naprawdę ten fakt z całą siłą dotarł do mnie dopiero w pociągu powrotnym. Jednak wtedy, na cmentarzu to było zupełnie nieprawdopodobne. Uroczysta msza zamieniła się w żałobną. Chwilę potem otrzymaliśmy informację, że jak najszybciej powinniśmy wracać.
Zginęła para prezydencka, wielu pańskich znajomych parlamentarzystów.
- Po raz kolejny Katyń okazał się dla Polaków miejscem tragedii. Odeszło grono wspaniałych ludzi, którzy w większości poświęcili swoje życie działalności publicznej. Z wieloma byłem poumawiany na spotkania w przyszłym tygodniu. Trudno o tym nawet mówić. Dopiero jednak dziś słyszy się opowieści o tym, że prezydent Lech Kaczyński tak naprawdę było ogromnie sympatyczny i życzliwy. Do tej pory przedstawiano go jako niedostępnego i rzadko uśmiechającego się, a taki faktycznie nie był. Kilkakrotnie miałem okazję bywać w Pałacu Prezydenckim, poznałem też Panią Prezydentową, wspaniałą, mądrą i pełną ciepła osobę. W katastrofie straciłem też wielu serdecznych kolegów i ciężko będzie się z tym pogodzić.
Wiele mówi się o tym, że jednym samolotem nie powinno lecieć tak wiele osób decyzyjnych dla kraju...
- Ta tragedia będzie na pewno analizowana pod tym kątem. To swego rodzaju memento, ale nie chcę odnosić się do tego, czemu tak się stało. Trzeba natomiast wyciągnąć z tego wnioski, żeby w przyszłości już nigdy do takiej katastrofy nie doszło.
Tymczasem, mimo narodowej żałoby, życie toczy się dalej...
- Musimy się z tym uporać, bo państwo musi funkcjonować, mimo, że nie będzie już takie samo.
Rozmawiała Ewa Solak