Nie masz konta? Zarejestruj się

Porady

O wyrazach czesne, miednica, sklep, piwnica

02.08.2012 16:06 | 0 komentarzy | 26 008 odsłon | red
Polszczyzna łatwizna
0
O wyrazach czesne, miednica, sklep, piwnica
Maciej Malinowski
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

Polszczyzna łatwizna

Poznanie etymologii niektórych wyrazów i wyrażeń, ich dawnego, pierwotnego znaczenia, może być niezwykle pouczające, a w wielu wypadkach... zaskakujące. Okazuje się, że pewne słowa zmieniają z biegiem czasu swój pierwotny sens, że zaciera się związek między ich pochodzeniem a budową słowotwórczą. Mówi się wtedy, że inne jest etymologiczne, a inne realne znaczenie wyrazu.

Wydawałoby się, że wyraz czesne (`opłata za naukę w szkole prywatnej lub społecznej`) musi się łączyć z wyrazem czas, bo przecież stanowi zapłatę za pewien czas nauki. Nic podobnego! Czesne (a pierwotnie czestne) wiąże się ze słowem cześć (inaczej `honor, uznanie, poważanie`) i kiedyś było niejako opłatą sądową, podziękowaniem (`pamiętnym`) dla sędziego.

Także wyrażenie kurna chata nie ma nic wspólnego z kurami. Nie była to chata, w której hodowało się kury, lecz `dom bez komina`. Przymiotnik kurny pochodzi od czasownika kurzyć się, czyli `dymić się, prószyć`. Ze ścian kurnej chaty po prostu się dymiło, i stąd nazwa.

Miskę do mycia nazywamy ciągle miednicą, choć nie jest to już `naczynie z miedzi` (od staropolskiego przymiotnika miedny = miedziany). Nazwę tę zostawiono i nikomu nie przeszkadza, że inny jest materiał (znamy miski z blachy cynkowej, ze szkła, z plastiku). I słusznie, przecież kształt i przeznaczenie miednicy pozostały takie same.

Niezwykle ciekawa jest też historia rzeczownika sklep, niestety, dziś już coraz rzadziej używanego, wypieranego przez markety, shopy, butiki, salony, galerie. Otóż początkowo sklepem nazywano każde `pomieszczenie ze sklepieniem`, każde `miejsce sklepione`, czyli takie, które zostało przykryte sklepieniem, zamknięte od góry, zasklepione`.

Wyraz sklep miał bowiem wtedy niewątpliwie związek z czasownikiem sklepiać (sklepić), tzn. `robić (zrobić) sklepienie, przykryć (przykrywać) coś sklepieniem, zamykać (zamknąć) od góry`. Z pewnością więc sklep znajdował się w części podziemnej budynku i utożsamiany był z `piwnicą, komorą, kryptą, lochem`.

Nasi przodkowie doskonale rozumieli zatem zwroty: Z sieni tego budynku prowadziło zejście do znajdującego się pod nim sklepu albo Pod marmurową posadzką kościelną mieściło się pięć sklepów, w których były groby. Nie uważali za nic nagannego, jeśli ktoś mówił sklep, mając na myśli `sklepienie`, np. Cegły tej użyto przy budowie podziemnego sklepu; Sklep się niebieski (tzn. sklepienie niebieskie) oblewał płomieniem.

Ale mniej więcej od XVII wieku wyraz sklep nabrał nowego znaczenia. Zaczęto nim określać `pomieszczenie, gdzie składuje się towary kupieckie, a także gdzie można coś kupić`. Sklep stał się więc synonimem `punktu handlowego, w którym dokonuje się transakcji kupna-sprzedaży`. Do dziś zresztą w niektórych rejonach Polski na takie miejsce mówi się skład, np. Kupiłam to w składzie (obecnie powiedzielibyśmy w magazynie, w hurtowni).

Takich zmian semantycznych wyrazów notowała wówczas polszczyzna więcej. Np. piwnica służyła pierwotnie jedynie do `przechowywania, składowania wszelkich napojów`, gdyż piwo było `ogólną nazwą napoju`, a więc i wody, i mleka, i soku owocowego`, ale później stała się miejscem gromadzenia innych produktów spożywczych, np. ziemniaków, a także opału, starych gratów itp.

Podobnie jak w wypadku słowa piwnica, utrzymano więc nazwę sklep, gdy handel wyszedł z podziemi, z magazynów i zaczął się odbywać w pomieszczeniach z oknami, do których dało się wejść wprost z ulicy. Tak oto rozszerzyło się znaczenie rzeczownika sklep: od `budowli zasklepionej, miejsca pod sklepieniem, piwnicy, krypty`, przez `kram, miejsce składu kupieckich towarów, do `lokalu, w którym sprzedaje się towary`.

Któż dziś pamięta takie określenia, jak sklepy bławatne, czyli `sklepy z materiałami jedwabnymi o barwach bławatu (`niebieskich, błękitnych`); sklepy korzenne, czyli `sklepy spożywcze, w których sprzedawało się również korzenie (przyprawy)`, sklepy kolonialne, czyli `sklepy z artykułami spożywczymi sprowadzanymi z krajów pozaeuropejskich`; sklepy norymberskie, czyli `sklepy z pasmanterią, z wyrobami galanteryjnymi i innymi, w których było wszystko, czego się szukało` (stąd przysłowie Wszystkiego tu pełno jak w norymberskim sklepie), albo sklepy z bric-à-brac [wym. brikabrak], czyli `oferujące przedmioty o charakterze antykwarycznym, np. meble, porcelanę, pochodzące z różnych epok, mające różną wartość`.

Były też trafiki (wł. traffico `ruch, handel`), tzn. sklepy, gdzie `sprzedawano głównie tytoń i papierosy dobrej jakości` (w przeciwieństwie do budek czy kiosków). Ta nazwa obecnie powraca, w Krakowie przy przystanku tramwajowym przy ul. Podwale jest właśnie taki punkt handlowy o nazwie „Trafika”.

Przelom nr 29 (1050) 25.7.2012

Maciej Malinowski jest mistrzem ortografii polskiej (katowickie „Dyktando”), autorem książek „(...) boby było lepiej”, „Obcy język polski” i „Co z tą polszczyzną”