Nie masz konta? Zarejestruj się

Ludzie

Władza nie lubiła rocka

13.10.2010 13:57 | 0 komentarzy | 12 393 odsłon | red
Po publikacji materiału o chrzanowsko-trzebińskim zespole Instytucja („A oni dla was grali”, „Przełom” z 8.09.2010 r.) skontaktował się z redakcją pierwszy lider grupy, obecnie mieszkający w powiecie sieradzkim. Z perkusistą Januszem Matyllą rozmawia Łukasz Dulowski.
0
Władza nie lubiła rocka
Janusz Matylla
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

Po publikacji materiału o chrzanowsko-trzebińskim zespole Instytucja („A oni dla was grali”, „Przełom” z 8.09.2010 r.) skontaktował się z redakcją pierwszy lider grupy, obecnie mieszkający w powiecie sieradzkim. Z perkusistą Januszem Matyllą rozmawia Łukasz Dulowski.

Łukasz Dulowski: Wśród kolegów i znajomych ma pan ksywkę „Pylu”. Czy pochodzi ona z czasów Instytucji?
Janusz Matylla: - Jest o wiele starsza. Do siódmego, ósmego roku życia byłem bardzo niski. Wołali na mnie Pyluś. Później z małego Pylusia zrobił się duży Pylu.

We wcześniejszym wywiadzie dla „Przełomu” gitarzysta Wacław Snopinski i klawiszowiec Mirosław Witoń przybliżyli historię Instytucji od końca 1982 roku. Nie potrafili jednak powiedzieć czegoś więcej o absolutnych początkach grupy.
- Skąd mogą posiadać taką wiedzę, skoro nie zakładali kapeli...? Był rok 1979. Jeszcze ptaszki nie ćwierkały o Instytucji, gdy istniał zespół Postscriptum w składzie: Bogdan Rychlewicz (gitara), jego żona Aldona (organy), Marek Jaśko (bas) i ja (perkusja). Spotykaliśmy się w domu kultury na chrzanowskim osiedlu Stella, ale w pewnym momencie nie mogliśmy już tam ćwiczyć.

Dlaczego?
- Władza nie sprzyjała rock and rollowi. Nieraz byliśmy traktowani jak śmiecie, zakały miasta, jak banda długowłosych rzezimieszków. Próby muzyczne przenieśliśmy do mojego domu przy ulicy Mydlanej w Chrzanowie. Na przełomie października i listopada 1980 roku powstała Instytucja Wyższej Użyteczności Publicznej. Pierwsza gitara: Bogdan Rychlewicz, druga gitara: Jarosław Kisiński, śpiewał jego brat Wojtek Kisiński, na basie Marek Jaśko i ja za bębnami. Wiosną 1981 roku odszedł z zespołu Rychlewicz. Bardziej ciągnął w stronę coverów, a my dążyliśmy do swojego stylu. Jarek Kisiński został pierwszym gitarzystą. Taki skład przetrwał do września lub października 1981 roku. Potem wokalista Wojtek Kisiński wyjechał do Wiednia i już nie wrócił.

Skąd wzięła się nazwa Instytucja Wyższej Użyteczności Publicznej?
- Razem z Markiem Jaśko pracowaliśmy w chrzanowskich wodociągach, czyli w instytucji wyższej użyteczności publicznej.

Czy was również „zamroził” stan wojenny?
- Renata Gandziarowska, ówczesna kierowniczka świetlicy Wojewódzkiej Spółdzielni Spożywców w budynku obecnego Urzędu Skarbowego w Chrzanowie, później moja żona, sporo ryzykowała, wpuszczając nas na próby. To był luty 1982 roku, trzeci miesiąc stanu wojennego. Wtedy dołączyli do I.W.U.P bracia: Jacek i Zbyszek Ciaputa.

Po wyjeździe Wojciecha Kisińskiego nie mieliście stałego wokalisty.
- Pojawił się Mirosław Wanat z Krakowa, pseudonim „Guma”. Rzeczywiście był prawdziwym szołmenem, polskim Freddim Mercurym - jak stwierdził Wacław Snopinski na łamach „Przełomu”. Z Wanatem I.W.U.P przystosował półtoragodzinny materiał, między innymi słynne: „Krasnale”, „Sen szaleńca” i „Chyba dziś powieszę się”. W maju 1982 roku zorganizowaliśmy w świetlicy WSS-u w Chrzanowie I Przegląd Muzyki New Wave. Podejrzewam, że wtedy nikt w Polsce nie odważył się na taką imprezę. Ludzie, spragnieni rockowego grania, słuchali kapel z otwartymi buziami. Na przeglądzie znalazł się ktoś z zewnątrz i zauważył, że I.W.U.P posiada swój styl. Wanat odszedł z zespołu w lipcu 1982 roku, chwilowo zastępował go Leszek Nowak z Parkingu. Ja byłem w I.W.U.P do 27 sierpnia. Pamiętam dokładną datę, bo następnego dnia obchodziłem urodziny.

Dlaczego przestał pan grać w Instytucji Wyższej Użyteczności Publicznej, która później zmieniła nazwę na Instytucja?
- Muzyka to nie tylko talent. To przede wszystkim krew i łzy. Tymczasem nastąpiło tak zwane zmęczenie materiału i doszło do nieporozumień między członkami grupy. Zamiast zakładać nową kapelę, założyłem rodzinę z Renatą, kierowniczką świetlicy WSS. Jesteśmy razem do dziś i doczekaliśmy się wspaniałej wnuczki.

Przełom nr 40 (959) 6.10.2010