Nie masz konta? Zarejestruj się

Ludzie

Odeszła kochana doktor Bogusia

05.05.2010 13:04 | 1 komentarz | 6 227 odsłon | red
W Wielki Piątek, 2 kwietnia 2010 roku, dokładnie w piątą rocznicę śmierci Jana Pawła II odeszła Bogusława Starzycka, lekarz medycyny, wieloletnia pracownica Miejskiej Przychodni Rejonowej w Trzebini, mieszkanka Karniowic, którą prawie wszyscy znaliśmy, szanowaliśmy i darzyliśmy najszczerszymi uczuciami sympatii, podziwu i wdzięczności - Nasza Dobra i Kochana Doktor Bogusia.
1
Odeszła kochana doktor Bogusia
Bogusława Starzycka z domu Siechowska
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

Bogusława Starzycka (8.08.1938 - 2.04.2010)

W Wielki Piątek, 2 kwietnia 2010 roku, dokładnie w piątą rocznicę śmierci Jana Pawła II odeszła Bogusława Starzycka, lekarz medycyny, wieloletnia pracownica Miejskiej Przychodni Rejonowej w Trzebini, mieszkanka Karniowic, którą prawie wszyscy znaliśmy, szanowaliśmy i darzyliśmy najszczerszymi uczuciami sympatii, podziwu i wdzięczności - Nasza Dobra i Kochana Doktor Bogusia.

O tym, jak bardzo była ceniona, świadczył tłum pacjentów, znajomych, mieszkańców Karniowic, Dulowej oraz innych miejscowości naszego powiatu, przyjaciół i rodziny - uczestników Jej pogrzebu w dniu 6 kwietnia. Tłum tak liczny, że obrzędy pogrzebowe na cmentarzu musiały być wstrzymane na dobrych kilka minut, aby ostatnie osoby podążające w kondukcie żałobnym zdążyły dojść do miejsca pochówku Pani Doktor.

Świętej Pamięci Bogusława Starzycka zapisała się w świadomości wszystkich bez wyjątku osób jako Człowiek Niezwykłej Dobroci. Tak o Niej myślano i mówiono za Jej życia i tak będziemy o Niej mówić i wspominać Ją nadal: życzliwą ludziom, uważną na każde ich słowo i gest, niezwykle mądrą pod każdym względem, taktowną a równocześnie niespotykanie skromną. Nie bez powodu mieszkańcy Karniowic i Dulowej mówili o Niej - „Bogusia”, „Nasza Bogusia” i nie bez powodu wiele dziewczynek, nastolatek i starszych pań nosi to imię, dotąd w naszych stronach bardzo rzadkie. Imię, które dzięki „Naszej Bogusi” kojarzy się z dobrocią, życzliwością, tolerancją, mądrością, taktem, urodą, elegancją i pięknem - w każdym okresie życia i w każdych okolicznościach. Stało się synonimem inteligencji, wysokiego elitarnego wykształcenia, pracowitości, odpowiedzialności - wzorowego spełniania obowiązków zawodowych i rodzinnych - żony, matki, teściowej, babci idealnej gospodyni domu, sąsiadki i obywatelki.

Kto miał szczęście i zaszczyt bliżej poznać Doktor Bogusię, nie potrafi inaczej jak tylko z szacunkiem, sympatią, wdzięcznością i rozrzewnieniem myśleć o Niej. Tak na pewno mówią i pamiętają Ją pacjenci z rejonu Trzebini, którymi opiekowała się przez 34 lata. Doktor Starzycka była lekarzem z powołania, z radością wykonywała swój zawód. Uważała, że oprócz rzetelnej, zgodnej z najnowszymi osiągnięciami medycznej wiedzy, trafnie postawionej diagnozy i właściwie dobranych skutecznych leków, bardzo ważny jest duchowy kontakt lekarza z pacjentem; uważne wysłuchanie chorego, dogłębne zrozumienie jego nie tylko zdrowotnych problemów, ale i innych towarzyszących im okoliczności. Dr Bogusia zapisywała nie tylko leki, ale umiała swoich pacjentów pocieszać i wspierać duchowo, dbając zwłaszcza o tych, którzy chorowali przewlekle, ciężko, nieuleczalnie.

Cierpliwość, skromność, delikatność, bezpośredniość i serdeczność Doktor Starzyckiej sprawiały, że pacjent od chwili wejścia do Jej gabinetu od razu czuł się lepiej, jakby sam widok Pani Doktor go uzdrawiał. Bo Ona pamiętała wszystkich, ale to absolutnie wszystkich swoich pacjentów-z imienia, nazwiska, miejsca zamieszkania, koligacji, zawodu. Znała też wszystkie sprawy lokalne Trzebini, naszych wsi: Dulowej i Karniowic i także innych pobliskich miejscowości - można śmiało powiedzieć, że była chodzącą encyklopedią wiedzy o naszej gminie i powiecie.

Warto jeszcze przypomnieć, że starała się nigdy nie spóźniać do pracy, wszystkie sprawy pacjentów załatwiać wzorowo i tak sprawnie, aby jak najbardziej skrócić ich czas czekania w kolejce. Recepty, skierowania i inne druki wypełniała czytelnym, pięknym, kaligraficznym pismem, zawsze piórem, nigdy długopisem. Takie miała artystyczne potrzeby.

Nasza Pani Doktor kochała ludzi, zwierzęta, kwiaty i literaturę. Pamiętam pieski w Jej domu dożywające późnej starości, różnej maści koty, te domowe i te „dochodzące”, które niestrudzenie dokarmiała. Podzielała przyrodnicze pasje swojego męża i pomagała mu w pielęgnacji roślin w domu i ogrodzie. Przez dziesiątki lat kolekcjonowała miniaturowe tomiki poetyckie, nie tylko dla ich edytorskiego piękna, ale i potrzeby powracania do ulubionych strof. Była oczytana w dawnej i najnowszej literaturze. Także sama posiadała talent gawędziarski. Jej humorystyczne, niezwykle barwne, zadziwiające dokładnością szczegółów opowieści, przedstawiane z aktorskim zacięciem, zaciekawiały i rozśmieszały słuchaczy do łez, zapisywały się na długo w ich pamięci.

Kto wchodził w ukwiecone, zadbane domostwo Państwa Starzyckich, mógł być pewien, że zostanie uprzejmie, ciepło i serdeczne przyjęty, bo taka zawsze bez względu na porę roku, dnia, samopoczucie własne, nadmiar aktualnych obowiązków była Gospodyni tego domu. Zawsze uśmiechnięta, chętna do poczęstowania herbatą, kawą, ciastem, po staropolsku gościnna, urocza i miła. Nigdy nie odmówiła potrzebującym pomocy - i to nie tylko lekarskiej! Zwłaszcza sąsiedzi bliżsi i dalsi mogli czuć się dobrze i bezpiecznie w pobliżu Państwa Starzyckich. Doktor Bogusia to był Dobry Duch tej części świata, niewielkiej w porównaniu z całym światem, ale ważnej, bo naszej „małej ojczyzny”.

Kochająca wszystkie swoje wspaniałe wnuczki i wnuka Babcia, skrupulatnie zbierająca fotografie od najwcześniejszego ich niemowlęctwa, radująca się i dumna z ich kolejnych osiągnięć, w nawale codziennych obowiązków znajdowała czas, aby systematycznie przez kilka lat zapisywać wierszyki i piosenki układane przez jedno z nich. Teraz dziewczynka jest już prawie nastolatką, Babci Bogusi nie ma wśród żywych, ocalał natomiast pokaźny zbiór Babcinych rękopisów, który wystarczyłby na okazały tom poezji. Ocalonych od niepamięci, zapisany dowód nie tylko zdolności dziecka, ale wspólnej pasji Babci i Wnuczki, dowód ich duchowej bliskości i miłości.

Jeszcze jedno świadectwo dobroci, bezinteresowności, zdolności do poświęceń Doktor Bogusi. Wiele osób pamięta, jak przez długie lata chorowała na stawy, bardzo cierpiała z tego powodu i miała trudności z chodzeniem. Przez 34 lata dojeżdżała z Karniowic do Trzebini do pracy, najpierw autobusami PKS, potem minibusami, w ostatnich latach podwoził ją mąż.

Toteż bardzo zdziwiłam się, kiedy pewnego razu spotkałam Bogusię na przystanku w Dulowej idącą pieszo psarską drogą w kierunku Karniowic. Była już na emeryturze i nadal bardzo cierpiała z powodu chorych stawów, więc zaskoczona zapytałam, czy wraca z zabiegów baneologicznych z Krzeszowic. Okazało się, że wcale nie. Bogusia wracała ze szpitala od swojej dziewięćdziesięcioletniej krewnej, którą od kilku miesięcy się opiekowała, dowoziła jej do szpitala własnoręcznie przygotowane zupy, wypraną przez siebie bieliznę itd. Ponieważ mąż i inni bliscy krewni w tych godzinach byli w pracy, więc radziła sobie z dojazdami sama, korzystając z autobusów i minibusów, przeważnie dochodząc do odległego przystanku w Dulowej. Cała Bogusia! Ważniejsza była choroba ciotki (którą przecież mógł się zająć jej rodzony syn) niż jej zniszczone stawy, cierpienie i zmęczenie. Ona nigdy nie myślała o swoim dobru, wygodzie, ale o tym, by najbliższym i dalszym krewnym było dobrze, by czuli się szczęśliwi, a wszystkim innym ludziom w niczym nie uchybić, nie sprawić przykrości, ale pomóc im, kiedy tylko i jak można.

Było w Niej coś niezwykłego, charyzmatycznego, coś, co wyczuwają szczególnie dzieci. Nigdy nie zapomnę, jak moja wówczas piętnastomiesięczna wnuczka, nie znająca w ogóle wcześniej Doktor Bogusi chętnie wręczyła Jej kwiaty (co w odniesieniu do innych osób nawet po długich negocjacjach z dzieckiem było trudne do osiągnięcia), pozwoliła się Jej wziąć na ręce, przytulać, pocałować i cierpliwie słuchała każdego Jej słowa.

Ktoś, kto nie miał szczęścia poznać Naszej Doktor Bogusi, może nie dowierzać, że Ona taka była, bo to przecież niemożliwe, żeby tacy ludzie istnieli. Jednak ci, którzy Ją znali, wiedzą, że nie ma tu ani jednego słowa na wyrost, lecz jest wręcz przeciwnie - tych pięknych cech Doktor Bogusia miała o wiele, wiele więcej!.

Kochamy Cię, Bogusiu, dziękujemy za Twoją dobroć, mądrość i piękno. Dziękujemy opatrzności i losowi, że mieliśmy szczęście spotkać Cię, Dobry i Piękny Duchu na naszej drodze życia. Będziesz żyła w naszej wdzięcznej pamięci.
Alicja Maciejowska-Jochymek

Świętej Pamięci Bogusława Starzycka z domu Siechowska urodziła się w Katowicach, dokąd jej rodzina przeprowadziła się ze Lwowa przed wojną. Była najmłodszą z rodzeństwa, jej brat i siostra urodzili się jeszcze we Lwowie. Do szkoły podstawowej i liceum uczęszczała w Katowicach, a studia medyczne ukończyła na Wydziale Lekarskim Akademii Medycznej w Krakowie. Praktyki i staże zawodowe odbywała w Szpitalu Powiatowym w Chrzanowie, gdzie także przez kilka lat pracowała jako lekarz w Pogotowiu Ratunkowym. Od roku 1965, nieprzerwanie przez 34 lata, aż do chwili przejścia na emeryturę, była lekarzem w  Miejskiej Przychodni Rejonowej w Trzebini.

Przełom nr 17 (936) 28.04.2010