Nie masz konta? Zarejestruj się

Ludzie

Grał na harmonijce, jeździł rikszą

24.02.2010 15:17 | 0 komentarzy | 7 198 odsłon | red
Rikszarz, poeta i majsterkowicz. Tak najkrócej można streścić pasje Romana Likusa z Chrzanowa. Nic dziwnego, że wyrazu „nuda” nie było w jego słowniku.
0
Grał na harmonijce, jeździł rikszą
Roman Likus (1933-2007) często woził rikszą swoją żonę
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

Rikszarz, poeta i majsterkowicz. Tak najkrócej można streścić pasje Romana Likusa z Chrzanowa. Nic dziwnego, że wyrazu „nuda” nie było w jego słowniku.

Przez całe życie mieszkał w Chrzanowie. Ślusarz z zawodu. Uczył się w szkole w Fabloku. Pracował w fabryce obuwia w Chełmku.

Wystąpił nawet z orkiestrą wojskową
Jego pierwszą pasją była gra na harmonijce ustnej. Regularnie uczestniczył w odbywających się w Miejskim Centrum Kultury w Mysłowicach ogólnopolskich spotkaniach miłośników tego instrumentu. Nie znał nut, ale miał dobry słuch. Potrafił zagrać każdą melodię. Solowe koncerty dawał między innymi podczas pobytu w sanatoriach. Miał okazję zagrać nawet z orkiestrą wojskową.

Bardzo podobały mu się też riksze. Na tyle, że własnoręcznie zbudował taki pojazd. Miała wygodne siedzisko dla dwóch osób z zadaszeniem, a tył z roweru górskiego z przerzutkami. Jeździć na rowerze zaczął po wypadku. Lekarz stwierdził, że to dobra forma rekonwalescencji.

Roman - złota rączka
- Jazda rikszą to ciężka praca. Najłatwiej się pedałuje, gdy drogi są równe. Zamierzam kupić wspomagający niewielki motorek - mówił w wywiadzie dla „Przełomu” w październiku 2000 roku. Motorka nie kupił, ale rikszą jeździł nadal.

Na początku lat 90. poznał Ukrainkę Alicję Zaika, handlującą na chrzanowskim placu targowym. Wpadli sobie w oko i pobrali się.

- Roman to była prawdziwa złota rączka. Ludzie z całej okolicy przynosili do niego rowery, a on je naprawiał - wspomina żona. - Jeździliśmy razem na wycieczki rowerowe. W lecie potrafił wstać o piątej rano i przejechać sto kilometrów. Jeździliśmy też na Ukrainę do mojej rodziny. Tam również zrobił rikszę, przerobioną potem na kosiarkę do trawy. Miejscowi ludzie nie bardzo wiedzieli, co to jest. Początkowo myśleli, że to pojazd dla niepełnosprawnego - śmieje się.

Przelewał emocje na papier
Czasem opowiadał żonie wydarzenia z młodości.

-W domu było sześcioro rodzeństwa. Podczas wojny wszyscy zbierali dla Niemców przymusowo jagody i poziomki. Już jako dorosły człowiek, zbierając runo leśne, nigdy nie zjadał niczego. Zawsze przynosił pełny dzbanek - dodaje Alicja śpiewnym akcentem.

Roman Likus miał jeszcze jedną pasję - pisanie wierszy. Na papier przelewał swoje radości i problemy. Pisał fraszki i utwory satyryczne. Czasami, gdy dopadała go nostalgia, jego wiersze miały bardziej filozoficzny charakter. W ten sposób powstał rymowany pamiętnik, zawierający sto kilkadziesiąt utworów.

- To był bardzo wesoły, uczciwy, lubiący życie człowiek. Pomagał innym. Nie zapomnę, jak w swoim domu gościł Ukraińców handlujących w Chrzanowie. Dzielił się z nami tym, co miał - mówi Alicja Likus o zmarłym w marcu 2007 roku mężu.
Marek Oratowski

Przełom nr 7 (926) 17.02.2010