Nie masz konta? Zarejestruj się

Ludzie

Harcerskie serce

17.02.2010 11:54 | 0 komentarzy | 6 782 odsłon | red
Zaufanie zdobywał w działaniu. Zawsze pracowity i zdyscyplinowany, a jednocześnie wesoły i koleżeński. Do końca swych dni związany z harcerstwem - Zbigniewa Watałę wspomina druh Andrzej Michalik z Chrzanowa.
0
Harcerskie serce
Zbigniew Watała (1924 - 2004)
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

Przez długie lata Zbigniew Watała był ślusarzem w chrzanowskim Fabloku. Poza tym - człowiekiem oddanym harcerstwu i świetnym organizatorem. Wszyscy pamiętają go jako osobę realizującą z zapałem swoje marzenia.

Zaangażował się również tato
Pierwsza Fabryka Lokomotyw w Polsce, jaka powstała w Chrzanowie, zaczynała się właśnie rozwijać, będąc magnesem ściągającym z całego kraju rzesze szukających pracy fachowców. Przy zakładzie rosło osiedle. Właśnie tu z okolic Dąbrowy Górniczej sprowadziła się rodzina Watałów i tu przyszedł na świat najpierw Jerzy, a w 1924 r. Zbigniew.

- W tych latach kolonia Rospontowa i Fabryczna tętniły życiem. Przybywało małżeństw i dzieci. Janina Sosnowska i Bronisław Bobak postanowili, że warto im wszystkim zorganizować czas - druh Michalik opowiada o początkach ogniska harcerskiego, założonego w 1933 r. przy Fabloku.

Rok później stworzono z niego dwie drużyny: żeńską, prowadzoną przez Janinę Sosnowską, i chłopięcą pod opieką Tadeusza Kuli. Ta druga, już jako drużyna harcerska, otrzymała nazwę VI DH im. Leopolda Lisa-Kuli.

- Zbyszek miał wtedy 9 lat i szybko wciągnął się w działania harcerskie, podobnie jak jego brat. Wiele dobrego przed II wojną światową zrobił dla tamtejszych drużyn również ich ojciec Albin. Został nawet przewodniczącym Koła Przyjaciół Harcerstwa - opowiada Andrzej Michalik.

Wspierał ich Fablok
Władze Fabloku przychylnym okiem patrzyły na poczynania młodych harcerzy i wielokrotnie wspierały ich finansowo.
- Najpierw przekazały pieniądze na kurs zastępowych dla trzech harcerzy, a potem stale pomagały w organizacji kolonii i obozów, a nawet zapewniły uszycie mundurów przez zakładowych krawców dla zuchów, harcerzy i instruktorów - wylicza Michalik.

Młody Zbyszek Watała pilnie uczył się w szkole, co dzień rano biegając na lekcje do SP 3. Jednocześnie całym sercem angażował się w działania swoich kolegów z ZHP. W ramach Dnia Harcerza jego drużyna zorganizowała w 1935 r. uroczystą imprezę pod lasem na osiedlu Stella. Wziął w niej udział cały hufiec, a na festynie przygrywała orkiestra. Przy okazji zbierano pieniądze na obozowy sprzęt.

Pierwszy obóz nad Wigrami
- Pierwszy obóz Zbyszka zaplanowano nad jeziorem Wigry. Był rok 1936. Tam też obozowali harcerze gimnazjalnej „jedynki”. Wspomnienia z niego znajdują się w kronice drużyny - przerzuca kartki druh Michalik.
W drodze zwiedzili stolicę. Dla Zbyszka obóz był nie tylko miłą wycieczką, ale także szkołą samodzielnego życia i okazją do zdobywania kolejnych sprawności. W podróży dotarli także do Wilna, zobaczyli jego najpiękniejsze zakątki.

- Po tym obozie marzeniem Zbigniewa stała się funkcja drużynowego, najpierw jednak został przybocznym III Gromady Wilcząt. W drugiej połowie lat 30. jeździł na liczne obozy i wycieczki, między innymi na Kresy Wschodnie - podkreśla Andrzej Michalik.

W roku 1938 Zbigniew Watała skończył szkołę podstawową i postanowił zostać ślusarzem. W tym czasie także hm. Tadeusz Mitera mianował go zastępowym. Lato roku 1939 spędził na obozie w Olszówce, zdobywając stopień wywiadowcy.

Reprezentacyjna drużyna
Wojenne dramaty szczęśliwie ominęły Zbyszka. Całą okupację pracował w Fabloku jako ślusarz, doskonaląc swe umiejętności. Dopiero po wojnie mógł skończyć naukę. Nie zapomniał o harcerstwie. Wiosną 1945 r. założył V gromadę zuchową przy fablokowskiej VI Drużynie im. Czarneckiego. Zorganizował dla niej kolonię w Nawojowej Górze. Po rezygnacji z funkcji drużynowego Jerzego Szwarackiego w 1947 roku zastąpił właśnie Zbigniew Watała.

- Koniec lat 40. i początek 50. był bardzo trudny dla harcerzy. Dopiero w roku 1957 możliwe stało się normalne funkcjonowanie. Po raz kolejny z pomocą przyszedł Fablok, kompletując umundurowanie i wspierając harcerstwo finansowo - zaznacza Andrzej Michalik.

Drużyna im. Czarneckiego miała w swych szeregach umuzykalnionych młodych ludzi. Wielu grało na wypożyczonych przez zakład instrumentach i szkoliło się w fablokowskiej orkiestrze. Dzięki takim możliwościom i zdolnościom szybko stała się reprezentacyjną dla całego hufca. Zbyszek uwielbiał śpiewać i grać na gitarze.

Małżeństwo i zaszczyty
Po wojnie odmieniło się życie młodego Zbyszka. Zakochał się w pracującej w Fabloku Wandzie. Znajomi wspominają ich jako wyjątkowo zgodne małżeństwo. Razem przychodzili na harcerskie ogniska, choć żona harcerką nie była.

W 1958 r. Zbigniew Watała otrzymał stopień przewodnika i pojechał na kolejny obóz. I tym razem harcerze mogli wypoczywać dzięki pomocy Fabloku w Jastrzębiej Górze, a rok później w Czorsztynie. Ten okres to także czas zmiany bohatera drużyny. Stał się nim Stanisław Dubois.

- Organizację drużyny bardzo pozytywnie oceniła Zofia Zakrzeska, naczelniczka kwatery głównej harcerstwa. Była zachwycona faktem, że w tak sprawny sposób może ona działać w robotniczym środowisku, tuż przy zakładzie pracy - uśmiecha się hm. Michalik.

Pozytywne opinie zaowocowały wyjazdem na X Międzynarodowy Obóz Malta w 1960 r. w Cieplicach. Dla drużyny był to ogromny zaszczyt. Wtedy właśnie Watała został mianowany podharcmistrzem.

Z początkiem lat 60. młodzi Watałowie rozpoczęli budowę domu w Chrzanowie. To sprawiło, że Zbigniew z braku czasu wycofywał się z czynnej służby harcerskiej. Nie tracił jednak kontaktu z drużyną i często zapraszano go na zbiórki i uroczystości.

- Miał ogromny szacunek do drugiego człowieka. Zaufanie zdobywał działaniem. Zawsze pracowity i zdyscyplinowany. Mimo ciężkiej choroby, do końca swych dni był czynnym członkiem Kręgu Instruktorów Seniorów przy Komendzie Hufca ZHP w Chrzanowie. Nawet gdy nie mógł już chodzić, na spotkania przywoził go sąsiad, żeby mógł pobyć wśród przyjaciół - podkreśla druh Michalik.

Zbigniew Watała zmarł w 2004 roku. Został pochowany na cmentarzu w Chrzanowie. W dowód pamięci przyjaciele zamontowali na płycie nagrobnej specjalny symbol - Harcerski Krzyż.
Ewa Solak
W tekście wykorzystałam materiały
Andrzeja Michalika

Przełom nr 6 (925) 10.02.2010