Nie masz konta? Zarejestruj się

Ludzie

To był niezależny przywódca

29.10.2009 16:09 | 0 komentarzy | 6 772 odsłon | red
Podczas wojny walczył w Armii Krajowej. Po okupacji wydawał książki w drugim obiegu. Na emigracji w Nowym Jorku aktywnie działał w środowisku polonijnym. Założył między innymi kwartalnik „Przełom”. Życiorys zmarłego przed dwoma laty Władysława Romana Wawrzonka to historia jego patriotyzmu i niezłomności przekonań, co niekiedy przysparzało mu wrogów. Zostały po nim książki i gazety, archiwalne dokumenty i pamięć tych, którzy go znali.
0
To był niezależny przywódca
Władysław Roman Wawrzonek (drugi z prawej) za swoją działalność doczekał się kilku odznaczeń Fot. z archiwum rodzinnego
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

Władysław Roman Wawrzonek (1927 - 2007)

Podczas wojny walczył w Armii Krajowej. Po okupacji wydawał książki w drugim obiegu. Na emigracji w Nowym Jorku aktywnie działał w środowisku polonijnym. Założył między innymi kwartalnik „Przełom”. Życiorys zmarłego przed dwoma laty Władysława Romana Wawrzonka to historia jego patriotyzmu i niezłomności przekonań, co niekiedy przysparzało mu wrogów. Zostały po nim książki i gazety, archiwalne dokumenty i pamięć tych, którzy go znali.

Pochodził z Sędziszowa. Jego ojciec, Tadeusz, pracował w inspektoracie PZU w Chrzanowie, matka była księgową. Ojciec został aresztowany i trafił do KL Dachau oraz Mauthausen-Gusen. Wtedy Władysław podjął pracę w Fabloku jako ślusarz i tokarz. Jednocześnie rozpoczął konspiracyjną działalność w Armii Krajowej, będąc łącznikiem wywiadu. Ratował też uciekinierów z KL Auschwitz. Za tę działalność przyznano mu Krzyż Walecznych.

Wydawał w drugim obiegu

Po wojnie związał się ze Stronnictwem Pracy w Krakowie. Rozpoczął też naukę w Liceum Spółdzielczo-Handlowym w Krakowie, a potem studia w tamtejszej Akademii Handlowej. Z przyczyn politycznych dostał jedynie dyplom ukończenia studiów, gdyż nie dopuszczono go do obrony pracy magisterskiej. Magistrem został dopiero dziesięć lat później, ale na Akademii Ekonomicznej we Wrocławiu. Pracował w wielu miejscach. Między innymi był agentem ubezpieczeniowym oraz „prywaciarzem”. Już w latach 70. zaczął wydawać książki w drugim obiegu. Pisał pod pseudonimem Tadeusz Skałuba. Tadeusz to imię jego ojca, a Skałuba to nazwisko panieńskie babki. Pierwszą jego książką był „IV Rozbiór Polski”. Wydana w 1978 r. pozycja była wielokrotnie wznawiana i odniosła wielki sukces. Na początku lat 80. Wawrzonek napisał „Obezhołowienie”. Pokazał tam kulisy likwidacji kierowniczej warstwy narodu polskiego przez sowietów na przełomie lat 30. i 40. Niedługo po wprowadzeniu stanu wojennego wyjechał z kraju, obawiając się aresztowania. Osiadł w Nowym Jorku.

O ważnych sprawach pisał w „Przełomie”

Najpierw krótko pracował w fabryce nalepek, następnie przez parę lat był konserwatorem urządzeń w World Trade Centre. Zarabiał całkiem nieźle, napisał nawet o tym wspomnienie, gdy budynki WTC zostały zniszczone. Cały czas przygotowywał się do wydawania tygodnika. Nazwał go „Kurier Telewizyjny”. Był kolportowany bezpłatnie i podobny do obecnych pism z programami TV. Zyski pochodziły z reklam polskich firm i sklepów. Po sprzedaniu „Kuriera” (pierwszego bezpłatnego tygodnika polonijnego) założył „Przełom”.
- „Przełom” to prywatna gazeta. Była bezpłatna i nie zamieszczała reklam. Tata wydawał ją za własne pieniądze, gdy chciał poruszyć jakiś ważny temat. Dziś gazeta już nie istnieje. Wszystkie jej numery przekazałem do Instytutu Piłsudskiego - opowiada Marek Wawrzonek. Na łamach kwartalnika „Przełom” jego ojciec walczył z grabieżą majątku polonijnego.
Upiór „centralizmu demokratycznego” został przeszczepiony do USA i ma się dobrze w uniach kredytowych i kasach pożyczkowych. W PRL-u jednak ten „centralizm demokratyczny” był jakby owijany w bawełnę, a nawet ideologicznie mocno kamuflowany. W USA nikt nie bawi się w żadne „obwijania w bawełnę” - pisał z sarkazmem w grudniu 2001 roku, krytykując nadużycia w amerykańskich instytucjach finansowych.
Na łamach pisma polemizował też ze stanowiskiem polskich instytucji i stowarzyszeń (w tym Federacji Katyńskiej oraz Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa) w sprawie uczczenia polskich oficerów wymordowanych w Twerze, Charkowie i Katyniu. Postulował, by ich szczątki ekshumowano i sprowadzono do Polski. Sam zaprojektował nawet projekt cmentarza wojennego, na którym mieli spocząć, opartego na planie Orderu Virtuti Militari. Zmarł w 2007 roku.

Zostały bogate archiwa

Rok później jego syn, Marek, wydał książkę „Zbrodnia katyńska i jej białe plamy”, będącą podsumowaniem publicystyki historycznej ojca, uzupełnionej o dokumentację z rosyjskich archiwów.
W Instytucie Piłsudskiego w Nowym Jorku po Władysławie R. Wawrzonku pozostało dość obszerne archiwum. Zdaniem historyków, jest ono szczególnie przydatne do badań dziejów Armii Krajowej na Podbeskidziu i Żywiecczyźnie oraz dziejów organizacji polonijnych w Nowym Jorku. Składa się m.in. z bogatej korespondencji historycznej oraz relacji żołnierzy AK z Okręgu Kraków i Śląsk, materiałów z kwerend poświęconych zbrodni katyńskiej, a także dokumentów dotyczących Centrum Polsko-Słowiańskiego i Polsko-Słowiańskiej Unii Kredytowej.
- Ojciec był naturalnym przywódcą. Osobą bardzo niezależną i samodzielną. Jednocześnie był uparty, wierzył w swoje idee i starał się je realizować bez względu na „opór materiału” i koszty własne. U schyłku życia trudniej było go przekonać, że jednak nie ma racji. Cechowała Go wielka donkitoszeria, tak rzadka obecnie. Potrafił walczyć o ludzi pokrzywdzonych, bez względu na siłę przeciwnika i koszty własne. W gruncie rzeczy każdy numer „Przełomu” jest doskonałym tego przykładem - podkreśla Marek Wawrzonek.
Przypomina, że jego ojciec miał stały i szeroki kontakt z nowojorską Polonią. Jednak przy swojej niezależności starał się nie wchodzić w zbyt duże powiązania. Tym bardziej, że Polonia była wyjątkowo skłócona.
- Ci ciekawe, ojciec przewidział ciężki kryzys finansowy w USA. Doskonale widział, iż przy takim poziomie stałego zadłużania się zarówno państwa, jak i obywateli, potężne tąpnięcie jest tylko kwestią czasu. Dziwił się, że tak długo udaje się go opóźniać - dodaje Marek Wawrzonek.
Marek Oratowski

Przełom nr 42 (910) 21.10.2009