Nie masz konta? Zarejestruj się

Ludzie

Inżynier z duszą pedagoga

04.02.2009 15:56 | 1 komentarz | 8 677 odsłon | red
Gdy świeżo upieczonemu inżynierowi przyszło zdecydować się na nowe miejsce pracy, od popłatniejszej na kopalni - wolał wybrać posadę nauczyciela. Jego wychowankowie i współpracownicy są przekonani, że Władysław Pasoń był nauczycielem z powołania.
1
Inżynier z duszą pedagoga
Władysław Pasoń
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

Władysław Pasoń (1945-2004)

Gdy świeżo upieczonemu inżynierowi przyszło zdecydować się na nowe miejsce pracy, od popłatniejszej na kopalni - wolał wybrać posadę nauczyciela. Jego wychowankowie i współpracownicy są przekonani, że Władysław Pasoń był nauczycielem z powołania.

Pochodził z Katczy w Nowosądeckim, gdzie przyszedł na świat zaraz po wojnie, jako piąte z sześciorga dzieci. Gdy miał dwa lata, zmarł mu ojciec. Utrzymanie rodziny spadło więc na barki matki. Po skończeniu podstawówki wybrał naukę w Liceum Pedagogicznym w pobliskim Starym Sączu.

Zamiast przemysłu wybrał szkołę
Jego pierwszą pracą była posada nauczyciela w Lubomierzu. Przez dwa lata uczył dzieci w miejscowej podstawówce.
- Dodatkowo pracował jako likwidator szkód. Właśnie w ten sposób się poznaliśmy. Szacował szkody w moim rodzinnym domu, gdzie przyjechałam jako studentka Akademii Rolniczej w Krakowie. Trzy lata później pobraliśmy się – opowiada Helena Pasoń, nauczycielka biologii w gimnazjum Zespołu Szkół nr 1 w Chrzanowie.

Chcąc uzupełnić wykształcenie, rozpoczął studia na wydziale elektrycznym Politechniki Śląskiej. Jako student był stypendystą kopalni Zofiówka w Jastrzębiu-Zdroju. Gdy jednak świeżo upieczonemu inżynierowi przyszło zdecydować się na nowe miejsce pracy, od popłatniejszej pracy na kopalni wolał posadę nauczyciela Zespołu Szkół Mechaniczno-Elektrycznych w Fabloku, którą rozpoczął 1 stycznia 1974 roku. Szybko dał się poznać jako nauczyciel wymagający nie tylko od innych, ale również od siebie.

- Był doskonałym fachowcem, umiejącym przekazać młodzieży wiedzę. Nic dziwnego, że podczas zjazdów absolwenci bardzo miło go wspominają – mówi Mariusz Wacławek, dyrektor PCE w Chrzanowie. Ocenia swojego dawnego podwładnego mianem „człowieka zawsze otwartego i przyjacielskiego”.

O tym, że Władysław Pasoń był doceniany nie tylko w macierzystej szkole świadczą nagrody, jakie dostawał. Sześciokrotnie otrzymał nagrodę dyrektora, a raz (w 1999 roku) - nagrodę kuratora. Doceniło go też ministerstwo. Wyróżniano go m.in. za wysokie wyniki w pracy dydaktyczno-wychowawczej, wyremontowanie i unowocześnienie klasopracowni, propagowanie w szkole wiedzy elektrycznej oraz przygotowywanie uczniów do licznych konkursów, w których zdobywali laury. Taką prestiżową imprezą były zwłaszcza konkursy „Z elektryką przez świat”, organizowane przez Stowarzyszenie Elektryków Polskich oraz Politechnikę Śląską w Gliwicach.

Wychowankowie Władysława Pasonia - Wojciech Bafia i Artur Drabczyński - pod koniec lat dziewięćdziesiątych wygrywali indywidualnie konkursy w stawce ponad stu uczestników. Szkolna drużyna z Chrzanowa, w rywalizacji z ponad 30 innymi ekipami, zawsze zajmowała miejsca w czołówce (dwukrotnie była nawet druga). W 2001 roku Władysław Pasoń został nauczycielem dyplomowanym. Przełożeni docenili przy okazji to, że „umiejętnie wyzwala aktywność poznawczą”.

Był też lubiany przez współpracowników
- Pracowaliśmy razem przez 10 lat, więc było wiele okazji do wspólnych rozmów. Władysław był nauczycielem bardzo solidnym. Uczniowie doceniali jego kompetencje, choć był dla nich wymagający, a na jego lekcjach w klasie musiała panować cisza. Nieraz przeżywał to, gdy nie przykładali się do nauki. Pamiętam, jak podczas jakiejś szkolnej imprezy uczniowie przygotowali zagadki na temat każdego z nauczycieli. O niego zapytali: „co to za osoba, która na początku lekcji mówi „dzień dobry”, a przed wyjściem z klasy „dziękuję, do widzenia”? Widać tak zapamiętali tę jego uprzejmość. Pamiętam też, że prace dyplomowe przygotowywał w ten sposób, by w szkole zostało po nich coś przydatnego – opowiada Krystyna Wywijas, nauczycielka PCE.

Władysław Pasoń działał w Stowarzyszeniu Elektryków Polskich oraz Stowarzyszeniu Aktywnych Szkół Zawodowych. Był też przez lata członkiem nauczycielskiej „Solidarności”.

- Był jednym z pierwszych członków naszego związku. O ile pamiętam, nosił legitymację z numerem dwa. Mogę go scharakteryzować jako dobrego kolegę, człowieka sumiennego i wesołego. Spotykaliśmy się w pracy, ale też i przy innych okazjach. Na przykład wspólnych wyjazdach na grzyby – dodaje Jan Starżyk, szef nauczycielskiej „Solidarności” w Chrzanowie.

Wymagający, ale serdeczny
Mimo absorbującej pracy, pedagog z Fabloku znajdował czas dla rodziny.

- Wspólnie wyjeżdżaliśmy na wczasy. W wolnym czasie zabierał dzieci, na przykład, na basen. Sam lubił sport, grał też na gitarze. Potrafił zainteresować dzieci takim przedmiotem, jak matematyka. Nic dziwnego, że nasi dwaj synowie skończyli studia na AGH, a córka jest po matematyce na UJ. Na co dzień mąż był bardzo pedantyczny. Miał zaplanowane wszystko, co ma zrobić. Tę cechę odziedziczył po nim starszy syn, Tomasz. Mąż był wymagający. Jednak gdy trzeba było, okazywał serdeczność – wspomina Helena Pasoń.

Pod koniec 2003 roku Władysław Pasoń poprosił w szkole o urlop dla poratowania zdrowia. Jednak niedługo na nim przebywał. 8 stycznia przed południem jechał nissanem w stronę Stelli. Na ulicy Pogorskiej nagle skręcił na przeciwny pas ruchu, wprost pod autobus linii 332. Jego kierowca zjechał na chodnik. Pięciu pasażerów autobusu zabrało pogotowie. Kierujący nissanem 58-letni Władysław Pasoń zginął na miejscu. Prawdopodobnie zasłabł w chwili wypadku. Przód jego samochodu był zupełnie roztrzaskany. Strażacy musieli rozcinać blachę, by wyciągnąć ciało. Niektórzy z nich byli zszokowani, gdy zobaczyli, kto jest ofiarą. Władysław Pasoń był kiedyś ich nauczycielem...

Marek Oratowski

Przełom nr 2 (870) 14.01.2009