Nie masz konta? Zarejestruj się

Ludzie

Miłośnik przeźroczy

15.01.2009 12:23 | 1 komentarz | 5 424 odsłon | red
Zasłynął jako gawędziarz. Jego pasją, oprócz gór, była fotografia. Uwieczniał na kliszy wszystkie ważne wydarzenia, piękno otaczającego świata. Początkowo były to zdjęcia czarno-białe, robione aparatem Zorka. Sam je wywoływał i obrabiał.
1
Miłośnik przeźroczy
Mieczysław Han z niedłącznym aparatem
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

Mieczysław Han (1929-1984)

Zasłynął jako gawędziarz. Jego pasją, oprócz gór, była fotografia. Uwieczniał na kliszy wszystkie ważne wydarzenia, piękno otaczającego świata. Początkowo były to zdjęcia czarno-białe, robione aparatem Zorka. Sam je wywoływał i obrabiał.

Później jego pasją stały się przeźrocza. Zaraził nimi wiele osób.

Turysta i fotograf

Urodził się 1 stycznia 1929 roku, jako drugi syn pracownika Fabloku. Mieszkał z rodzicami i dwoma braćmi (Leszkiem i Janem) na osiedlu Fabrycznym w Chrzanowie. Chodził do Szkoły Podstawowej im. Władysława Jagiełły na al. Henryka. W czasie II wojny światowej uczęszczał na tajne komplety.

- Mieczysław Han to mój szkolny kolega. Razem zdawaliśmy maturę w 1947 roku w LO imienia Staszica. Od samego początku był nadzwyczaj uczynny i koleżeński. Angażował się w prace społeczne i życie szkoły – wspomina Stefan Wyzina.

W czasach szkolnych był członkiem drużyny harcerskiej, gdzie pod skrzydłami prof. Krawczyńskiego zaczął uprawiać turystykę. Po zdaniu matury dostał się na Uniwersytet Wrocławski. Ukończył prawo.

- Po powrocie ze studiów zaczął rozwijać swoje pasje. Choć ciężko nazwać to takim terminem, bo nie było wtedy ani odpowiednich środków, ani sprzętu. Zajmował się turystyką, fotografią i przeźroczami – mówi Stefan Wyzina.

Podjął także pracę w Fabloku, jako prawnik. Chociaż niedługo potem przeszedł do Stelli, zawsze uważał się za fablokowca.

Zaliczył najładniejsze szlaki

- Cechowała go zawsze koleżeńskość i uczynność. Zgłębiał swoją wiedzę o górach i turystyce. Był człowiekiem o szerokich horyzontach, a przy tym wszystkim bardzo skromnym – przyznaje Stefan Wyzina. – Na jednej z pierwszych wspólnych wycieczek z gimnazjum byliśmy w Dolinie Bętkowskiej.

Wędrowanie Mieczysława Hana rozpoczęło się od wypadów z harcerzami. W czasie studiów przestał uczestniczyć w górskich wycieczkach, by wrócić do nich już z PTTK Kołem Fablok.

- Z kołem chodził od 1951 roku. Bardzo często w mniejszej grupce. Wtedy, jeśli chodzi o turystykę, warunki były ciężkie: problem z transportem, drogie opłaty w schroniskach. Mieciu był jedynym, który zaliczył najładniejsze szlaki w Tatrach: Żabi Koń, Wierch pod Fajki, Polski Grzebień – wylicza Stefan Wyzina.

Han w 1968 roku był jedną z osób, które przyczyniły się do reaktywacji Koła Fablok.

- Najbardziej zapamiętaliśmy go oczywiście ze wspólnych wycieczek, a także z prezentowania kolorowych przeźroczy. Zaraził mnie nimi – przyznaje Bronisław Piwczyk, sekretarz PTTK Koła Fablok. – Miał własny powiększalnik. Kiedyś, gdy zachorował, poprosił mnie o przyniesienie go, bo bardzo się nudził.

Dar narracji i papierosy

Był wspaniałym gawędziarzem z aktorskim zacięciem.

- Nawet o miejscach, w których nie był, potrafił tak opowiadać, że wszystkim wydawało się, jakby tam był. Duży w tym udział miało nie tylko jego gawędziarstwo, ale także wiedza – mówi Bronisław Piwczyk. – Był nadwornym prelegentem na wieczornicach. Pięknie opowiadał o wycieczkach i komentował wyświetlane przez siebie przeźrocza. Potrafił dostosować język i styl opowiadań do różnych grup słuchaczy.

Płynnie przechodził z tematu na temat. Posiadał niesamowity dar narracji.

- Jak każdy miał jednak wady. Największą było to, że strasznie dużo palił, prawie bez przerwy. I niestety odbiło się to na jego zdrowiu – wspomina Stefan Wyzina. - Nieraz mówiłem mu, żeby nie palił. On mi wtedy odpowiadał: „A ty mi zazdrościsz, bo nie palisz.” Nie potrafiłem zbić tego argumentu.

Zdawał sobie sprawę z konsekwencji i próbował z tym walczyć, jednak nie udawało mu się rzucić.
- Był impulsywny. Każdą rzecz mocno przeżywał. Zawsze się angażował na 100 procent albo i więcej. Chociaż nie dysponował dużą siłą, zawsze był gotowy do pomocy – przyznaje Stefan Wyzina.

- Pamiętam go jako osobę szczupłą, drobną. Zawsze szybko mówił i szybko chodził – dodaje Zdzisław Śliwa, prezes PTTK Koła Fablok. – Czego się podjął, starał się dokończyć. Na szlakach zawsze wiedzieliśmy: gdzie unosi się dym i widać duży plecak – tam był Mietek. Miał ze sobą zawsze aparat fotograficzny.

Robił bardzo dobre zdjęcia.

Nauczyciel i doradca

W pracy też bardzo się we wszystko angażował.
- Pracowałem w kontroli technicznej. Nie był technikiem, ale chciał wiele spraw dotknąć także od tej strony, nie tylko od prawnej – opowiada Bronisław Piwczyk. – Nauczyłem się od niego robienia przeźroczy. Sięgam po nie nadal i robię kolorowe odbitki.
Był bardzo lubiany. Potrafił doradzić w różnych sprawach. Zawsze się zainteresował, nie mówił, że ma dla kogoś czasu.

- Był swego rodzaju nauczycielem prawa – dodaje Stefan Wyzina.
Gdy już zachorował i leżał w szpitalu, dostał odznaczenie państwowe.

- Pojechaliśmy do niego do szpitala, do Krakowa, żeby mu wręczyć to odznaczenie – mówi Zdzisław Śliwa. – Chociaż był już wtedy bardzo chory, zachował wspaniałą bystrość umysłu. Powiedział nam wtedy: „Nie będę już na wieczornicy i nie będę mógł zaprezentować przeźroczy. Ale są one u mojej żony Basi, więc możecie je zabrać.” Zapewnialiśmy go, że będziemy jeszcze razem chodzić. Jednak gdy wyjechaliśmy od niego, wieczorem zmarł.

Było to 12 kwietnia 1984 roku. Pozostawił po sobie nie tylko wspomnienia w sercach bliskich, ale także piękne przeźrocza.
Patrycja Stanek

Przełom nr 52 (868) 22.12.2008