Nie masz konta? Zarejestruj się

Kultura

Chełmek jak Wrocław

23.09.2009 13:09 | 0 komentarzy | 4 751 odsłony | red
Wrocław ma krasnale, Chełmek postawił na półtonowe kamienie z frazami wierszy znanych w okolicy poetów. Niebawem zaczną wyrastać jak grzyby po deszczu w odnowionym parku. Miejscowi chcą, by stały się znakiem firmowym miasta, kolejnym obok butów Tomasza Baty.
0
Chełmek jak Wrocław
Waldemar Rudyk przy kamieniu Zbigniewa Macheja
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas


Wrocław ma krasnale, Chełmek postawił na półtonowe kamienie z frazami wierszy znanych w okolicy poetów. Niebawem zaczną wyrastać jak grzyby po deszczu w odnowionym parku. Miejscowi chcą, by stały się znakiem firmowym miasta, kolejnym obok butów Tomasza Baty.

Projekt „Wiersze przydrożne” miał początek w marcu ubiegłego roku. Przed Miejskim Ośrodkiem Kultury, Sportu i Rekreacji w Chełmku stanął pierwszy kamień. Na 350-kilogramowym głazie wyryto fragment wiersza Zbigniewa Macheja.

- Rozpoczęliśmy od Macheja, bo miał kilka lat temu znakomity wieczór poezji w naszym ośrodku. To facet, który ma z nami częsty kontakt i bardzo lubi Chełmek. Co prawda nie urodził się tutaj, ale od niego wszystko się zaczęło - opowiada Waldemar Rudyk, dyrektor chełmeckiego ośrodka. Niewiele później posypały się kolejne propozycje. Któż z żyjących twórców nie chciałby być utrwalony na wieki, tym bardziej, że przy strofach pojawia się nazwisko autora utworu.

Kolejny po głazie Macheja kamień dedykowany będzie postaci szczególnej - Tadeuszowi Staichowi. - To największy literat, który wywodzi się z okolic Chełmka - stwierdza Rudyk. Rodzina Staichów ma szczególne zasługi dla ziemi chełmeckiej. Pojawiła się tutaj przed I wojną światową. Nauczyciele pracowali kolejno w Bobrku, Gorzowie, Chełmku. W latach 30. ojciec Tadeusza był wójtem gminy zbiorczej Chełmek. Ród zapisał się w sposób szczególny, głównie w rozwoju oświaty i samorządu. Tadeusz Staich: żołnierz AK, polonista, poeta, przewodnik górski, literat związany z Zakopanem. Zmarł w latach 80. w Krakowie. - Akowska przeszłość sprawiła, że w komunistycznej Polsce nigdy nie mógł doczekać się należnej poczytności czy szacunku. Nasza akcja jest więc misją. Dzięki wdowie po pisarzu, Zofii Staichowej, mamy dostęp do jego twórczości. Z jej pomocą wybraliśmy też fragment poezji, który spocznie na kamieniu - informuje Rudyk. Po Staichu przyjdzie czas na kolejnych. Granitowe otoczaki, okraszone krótkimi formami literackimi, niosącymi duży ładunek emocji i ekspresji, będą spoczywać w odnowionym parku miejskim.

Wiersze przydrożne to akcja z pogranicza sztuki i poezji. Jeśli po stu latach ktoś natrafi na kamienie, to nie będzie wiedział skąd się wzięły. - Tak naprawdę to już po miesiącu ludzie zapominają. Widzimy jakie są reakcje przy głazie z wierszem Macheja. Ludzie zadają sobie dużo trudu, żeby go odczytać - opowiada Rudyk. Nie ukrywa, że zainspirowały go działania krakowskiego poety Michała Zabłockiego, który wciąż eksperymentuje i propaguje poezję w sposób niekonwencjonalny. To właśnie jego wiersze każdego dnia wyświetlają się na specjalnej tablicy w Krakowie na Brackiej. Rudyk zwraca też uwagę na Wrocław, miasto, które słynie nie tylko z wielu zabytków, ale i z krasnali.

Historia wrocławskich krasnali sięga czasów stanu wojennego. Pierwsze krasnoludki objawiły się na murach. Był to pomysł Waldemara Fydrycha „Majora”, szefa Pomarańczowej Alternatywy, oraz jego przyjaciela Wiesława Cupały. Krasnale pojawiały się regularnie na plamach, które pokrywały nielegalne napisy typu „Solidarność” czy „Precz z Komuną”. Z Wrocławia naścienne krasnoludki ruszyły w Polskę, do Gdańska, Krakowa czy Łodzi... W latach 80. Wrocław przeżył inwazję krasnali. W 1988 r. odbył się jeden z największych happeningów Pomarańczowej Alternatywy „Krasnoludkowa Rewolucja”. 20 tys. osób przebranych za krasnoludki przeszło przez miasto radosnym korowodem. Milicja była bezradna. O wrocławskich skrzatach mówiły media na całym świecie. Po 1989 r. krasnale we Wrocławiu zeszły „do podziemia”. Miasto przypomniało sobie o nich w 2005 r. W sierpniu na ulicach miasta stanęła pierwsza piątka skrzatów.
- We Wrocławiu jest co zwiedzać, a ludzie przyjeżdżają oglądać krasnale. Sami wrocławianie dyskutują czy jest ich 60 czy może więcej - zauważa Rudyk. Czy podobnie będzie z chełmeckimi kamieniami?
Tadeusz Jachnicki

Przełom nr 37 (905) 16.09.2009