Nie masz konta? Zarejestruj się

Komunikacja

Związek nie chce interesu z koleją?

20.08.2010 13:50 | 0 komentarzy | 3 801 odsłony | red
Pociągi nie są konkurencją dla autobusów jeżdżących do Krakowa i z powrotem. Przewoźnik oraz organizator komunikacji międzygminnej wierzą w przyszłość linii K. Zadowala ich ilość pasażerów.
0
Związek nie chce interesu z koleją?
Włodzimierz Korczyński z ZKKM w Chrzanowie (pierwszy z prawej) mówi, że kolej nie jest dobrym partnerem do współpracy, np. w sprawie tzw. biletu zintegrowanego
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

Pociągi nie są konkurencją dla autobusów jeżdżących do Krakowa i z powrotem. Przewoźnik oraz organizator komunikacji międzygminnej wierzą w przyszłość linii K. Zadowala ich ilość pasażerów.

Na temat linii K krążyły różne informacje. Mówiło się nawet o jej całkowitej likwidacji. Jednak Włodzimierz Korczyński ze Związku Komunalnego Komunikacja Międzygminna w Chrzanowie mówi, że autobusy jeżdżące do Krakowa mają się dobrze i na brak zainteresowania nie mogą narzekać.

Badają linię K
Nikt ze związku nie neguje faktu, że wakacje nie są dobrym czasem dla komunikacji międzygminnej. Jeździ mniej osób. Widać to gołym okiem. Ruch zacznie się dopiero wraz z rozpoczęciem roku akademickiego.

- Dzieci przebywają na koloniach, dorośli na urlopach, studenci mają wolne. Wszystko rozkręci się we wrześniu. I dopiero wówczas można będzie mówić o kosztach i napełnieniu - mówi Korczyński.

A to ostatnie jest kontrolowane. Pomaga bowiem w analizie opłacalności funkcjonowania danej linii.
- Napełnienie autobusu to tzw. kółko. Trasa zaczyna się w Chełmku i tam się kończy. Np. do Krakowa może jechać 30 pasażerów, a z Krakowa wracać pięciu. Wówczas liczymy całość - dodaje.

W przypadku linii K pracownicy związku badania prowadzili szczególnie dokładnie przez kilka miesięcy.
- Dlatego kiedyś było 14 kursów, a teraz mamy osiem. Nierentowne zdjęliśmy. Te, które zostały, wystarczają na zaspokojenie potrzeb mieszkańców - wyjaśnia.

W jego ocenie tak powinno zostać i w linii K nie należy nic zmieniać. Jak mówi, każda ingerencja w tę sprawę powoduje rozdrażnienie pasażerów.

Z linii K zadowolony jest również przewoźnik, czyli Transgór w Trzebini. Jego dyrektor Józef Tomasik przyznaje jednak, że mogłoby być więcej kursów, bo jest zainteresowanie ze strony podróżnych.

- Teraz wyprawa autobusem do Krakowa jest trochę utrudniona przez remont ronda Ofiar Katynia. Jednak musimy przetrzymać uciążliwości. Linia K ma się dobrze, z tego, co wiem, związek mniej do niej dopłaca niż do kursów lokalnych - mówi Tomasik.

Biznes z koleją
Związek nie boi się konkurencji ze strony pociągów. W ocenie jego prezesa, Tadeusza Grubera, sprawa jest prosta. Ludzie mają daleko do dworców kolejowych. A autobus tamtędy przejeżdża. Trudną sytuację mają np. mieszkańcy Libiąża. Pewnym rozwiązaniem mógłby być więc tzw. bilet zintegrowany, umożliwiający podróżowanie autobusem i pociągiem za jedną opłatą.

Rozmowy trwają
- Nie trzeba tego sprawdzać, czy da się zrobić taką ofertę, bo da się. W dwóch miastach to funkcjonuje. Nie powiem w jakich, bo są kłopoty z rozliczaniem się. Nie słyszałem nigdy, żeby ktoś wyszedł dobrze na rozmowach z koleją. Z nimi jest dobrze coś zacząć. Ale jak przychodzi rozliczyć pierwszą złotówkę, to pojawia się problem - mówi bez ogródek Korczyński.

Dodaje, że kolej nie może dogadać się między sobą. Jeden ma tory, drugi budynki, a jeszcze inny pociągi. W efekcie wszyscy wzajemnie źle na tym wychodzą, a nawet grożą sobie strajkami.

- To nie jest wiarygodny przewoźnik. Wątpię, aby ZK KM doszedł z nimi do ładu - twierdzi Korczyński.
Mateusz Kamiński

Przełom nr 32 (951) 11 VIII 2010