Nie masz konta? Zarejestruj się

Historia

Fałszowali pięciozłotówki w Chrzanowie

30.05.2012 12:28 | 0 komentarzy | 10 402 odsłon | red
,,Tajny detektyw”, czyli ,,Ilustrowany Tygodnik Kryminalno-Sądowy”, był jednym z najpopularniejszych przedwojennych czasopism zajmujących się opisywaniem niezwykłych przestępstw. W numerze z 14 lutego 1932 roku znalazł się tekst dotyczący grupy fałszerzy pieniędzy działających w Chrzanowie. Nie dla niego jednak kupowano tysiące egzemplarzy tygodnika. Prawdziwą sensacją było morderstwo w Brzuchowicach, które przeszło do historii polskiej kryminalistyki jako ,,sprawa Gorgonowej”.
0
Fałszowali pięciozłotówki w Chrzanowie
W ,,Tajnym detektywie” pokazano zdjęcia fałszerzy monet działających w Chrzanowie, obok monety pięciozłotowe
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

,,Tajny detektyw”, czyli ,,Ilustrowany Tygodnik Kryminalno-Sądowy”, był jednym z najpopularniejszych przedwojennych czasopism zajmujących się opisywaniem niezwykłych przestępstw. W numerze z 14 lutego 1932 roku znalazł się tekst dotyczący grupy fałszerzy pieniędzy działających w Chrzanowie. Nie dla niego jednak kupowano tysiące egzemplarzy tygodnika. Prawdziwą sensacją było morderstwo w Brzuchowicach, które przeszło do historii polskiej kryminalistyki jako ,,sprawa Gorgonowej”.

W grudniu 1931 roku zamordowana została siedemnastoletnia Elżbieta Zaremba. O popełnienie  tego najsłynniejszego morderstwa II Rzeczpospolitej oskarżona została jej opiekunka Rita Gorgonowa. Sprawą żyła wtedy cała Polska i to właśnie artykuł ,,Czy drzwi te były zamknięte?” budził największe zainteresowanie, a fałszerze z Chrzanowa znaleźli się na drugim planie, przyćmieni także tematem z okładki, czyli sprawą Ciunkiewiczowej.

W artykule ,,Udziałowcy chrzanowskiej mennicy” zamieszczono opis przestępstwa i, jak to było w zwyczaju ,,Tajnego Detektywa”, wydrukowano także portrety fałszerzy.

Produkcją fałszywych monet zajmowali się Icek Rosenblum, Mordka Schwarzbard i Jan Karbownik. Jan Bień i Zofia Niewiara mieli za zadanie rozprowadzić podrobione przez nich pięciozłotówki i dwuzłotówki. Policjanci z Chrzanowa, którzy wykryli i zatrzymali członków szajki, ustalili, że teren ich działania obejmował oprócz powiatu chrzanowskiego także okolice Sosnowca i Olkusza. Doskonałą okazją do rozprowadzania monet były jarmarki. Sprzedający mieli wtedy wyjątkowo dużo klientów i łatwo było ich oszukać płacąc fałszywymi pieniędzmi. Do obiegu trafiały głównie podrobione pięciozłotówki. Trzeba pamiętać, że ówczesne 5 złotych miało znacznie większą siłę nabywczą od obecnego. Robotnik zarabiał wtedy kilkadziesiąt złotych miesięcznie, a kilogram kiełbasy kosztował 2 złote. Srebrna pięciozłotówka była więc sporo warta. Te właśnie monety wychodziły z warsztatu chrzanowskich fałszerzy. Oceniano, że zdołali ich wykonać i puścić w obieg około pięciu tysięcy. Wyposażenie ,,mennicy” było skromne, ale przy odpowiednich umiejętnościach wystarczało do masowej produkcji.

Dziennikarz ,,Tajnego detektywa” tak opisywał sposób produkcji monet: ,,Najważniejszym narzędziem była skrzynka drewniana bez dna wielkości pudełka z tutek (mniej-więcej dwóch pudełek papierosów), składająca się z dwóch części, złączonych zawiaskami. Do skrzynki tej wkładali fabrykanci masę gipsową, w którą przed stwardnięciem gipsu wgniatali oryginalne monety posmarowane masłem. Po stężeniu gipsu wyjmowali monety prawdziwe, skrzynkę zamykali i w ten sposób w powstałej formie sporządzali falsyfikaty. Stop był sporządzony wedle specjalnej receptury fachowego metalurga. Gotowy odlew wkładano do specjalnych roztworów chemicznych, które nadawały im naturalny połysk”. Falsyfikaty były trudne do odróżnienia, bo miały podobną do oryginału wagę i prawie identyczny wygląd, ale po pewnym czasie ścierała się cieniutka warstwa srebra i wtedy oszustwo wychodziło na jaw.

Fałszerze z Chrzanowa teoretycznie mogli zarobić ogromne pieniądze, bo wartość wytworów ich ,,mennicy” to przynajmniej 25 tysięcy złotych. Na początku lat trzydziestych ubiegłego wieku pozwalało to na zakup kilku samochodów czy uruchomienie poważnej firmy. W praktyce jednak sporą część zysku zabierały zakupy stopu do odlewania monet i zapewne także opłata za zakup fałszerskiej technologii. Solidna natomiast musiała być kara za fałszowanie pieniędzy. Obecnie może to być nawet 25 lat pozbawienia wolności, przed wojną jej wysokość nie była mniejsza, a warunki odbywania kary znacznie cięższe.
(l)
Przełom nr 11 (1032) 14.3.2012