Nie masz konta? Zarejestruj się

Historia

Brackie wsparcie

24.11.2010 12:14 | 0 komentarzy | 5 578 odsłon | red
Górnicy zawsze mieli świadomość, że ich praca jest bardzo niebezpieczna i szukali sposobów, aby zabezpieczyć przyszłość swoją i swoich bliskich w razie wypadku, który uniemożliwiałby im dalszą pracę. Dlatego właśnie książka przynależności do kasy brackiej była jednym z najważniejszych dokumentów, jakie posiadali.
0
Brackie wsparcie
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

Górnicy zawsze mieli świadomość, że ich praca jest bardzo niebezpieczna i szukali sposobów, aby zabezpieczyć przyszłość swoją i swoich bliskich w razie wypadku, który uniemożliwiałby im dalszą pracę. Dlatego właśnie książka przynależności do kasy brackiej była jednym z najważniejszych dokumentów, jakie posiadali.

Pracownicy sierszańskich kopalń odkładali pieniądze na fundusze zapomogowe już na początku XIX wieku. Jak pisze Edward Pietraszek w monografii ,,Ośrodek górniczy Siersza”, ówczesna kasa dzieliła się na puszki przeznaczone dla wdów, chorych oraz na ewentualne kary nakładane przez właścicieli kopalń na górników. O sposobie wypłacania zasiłków decydował zarząd dóbr krzeszowickich, a czasem kasę nadzorowali bezpośrednio Potoccy, właściciele sierszańskich hut i kopalń.

W połowie XIX wieku z kasy brackiej wypłacano rodzinie zmarłego górnika 24 złote na koszta pogrzebu. W czasie choroby robotnik otrzymywał 15 złotych miesięcznie. Z tej kwoty sam musiał opłacić szpital, jeśli do niego trafił. Zarządzana z Krzeszowic kasa funkcjonowała sprawnie, pieniądze dla chorych górników i renty dla wdów wypłacano bez zbędnej zwłoki. W tym samym czasie w rządowych kopalniach jaworznickich kasa bracka funkcjonowała znacznie gorzej.

Na przełomie XIX i XX wieku górnicy nie byli już zadowoleni z otrzymywanych świadczeń. W 1896 roku wybuchł w kopalni Artur strajk, a wśród postulatów zgłaszanych przez pracowników była zmiana statutu kasy brackiej. Niektóre problemy rozwiązano, ale kasa działała coraz gorzej. Niby na pozór wszystko było w porządku. Statut Kasy Brackiej Galicyjskich Akcyjnych Zakładów Górniczych z 1896 roku był jasny, a przewidywane w nim zasady funkcjonowania, a przede wszystkim wysokości świadczeń, były uczciwe. Nie wszystko jednak realizowano jak należy. Według statutu wpłaty do kasy powinny być wpisywane do książki każdego górnika co pół roku, a w praktyce robiono to raz na rok, stwarzając tym samym pole do nadużyć.

Członkowie stowarzyszenia zgodnie z paragrafem 12. mogli liczyć na bezpłatną pomoc lekarską i zasiłek pieniężny w wysokości 60 proc. normalnego zarobku. Świadczenie to mogło jednak być wypłacane nie dłużej niż 20 tygodni. W razie śmierci górnika jego rodzina otrzymywała zapomogę w wysokości dwudziestokrotnego dziennego zarobku na opłacenie kosztów pogrzebu.

Członkowie kasy, którzy ,,z powodu choroby lub starości stali się trwale niezdolnymi do zarobkowania”, mogli liczyć na renty w wysokości uzależnionej od okresu członkostwa w kasie i wysokości zarobków. Rocznie renty te mogły wynosić od 200 do 1200 koron. Wdowy i sieroty po górnikach dostawały znacznie mniejsze wypłaty. Najniższe świadczenie mogło wynosić 66 koron, a wdowy po najlepiej zarabiających mogły liczyć na 400 koron. Żony górników otrzymywały pieniądze dożywotnio, chyba że zdecydowały się na ponowne zamążpójście. Sieroty po górnikach mogły liczyć na zapomogi do ukończenia 14. roku życia.

Dla ochrony kasy przed nadużyciami przewidziano instytucje kontrolne. Wyznaczone osoby sprawdzały jak przebiega leczenie członków kasy pobierających świadczenia chorobowe. Zapisano, że kontroler ,,osobliwie ma nad tem czuwać, aby kasa chorych nie była krzywdzoną przez udawanie choroby”. Przewidziano także możliwość utarty praw do jakichkolwiek świadczeń: ,,członkom, którzy przez jakowy umyślny i rozmyślny czyn nabawili się trwałej niezdolności do zarobkowania, nie przysługuje żadne prawo do zapomóg z kasy prowizyjnej”.

Choć przepisy były dobre, życie pisało zaskakujące scenariusze. W 1909 roku okazało się, że w sierszańskiej kasie brackiej poczyniono nadużycia tak wielkie, że aż stawiające pod znakiem zapytania dalsze jej funkcjonowanie. Wybuchł wtedy strajk, a do jego tłumienia właściciele zamierzali nawet użyć wojska. Żołnierze pilnowali kopalni przez kilka tygodni, a w tym czasie górnicy negocjowali z zarządem zakładów. W końcu udało się osiągnąć porozumienie i dyrekcja zakładów sierszańskich pokryła większość braków w kasie.
Był to najgorszy moment w historii kasy brackiej. Nieprawidłowości pojawiały się już na początku XX wieku, a jej stan był fatalny już od 1907 roku. Być może wiązało się to przeniesieniem siedziby z Krzeszowic do Sierszy, co mogło utrudniać Potockim nadzór nad przeprowadzanymi operacjami finansowymi. W tym samym okresie zmieniła się także nazwa. Bractwo Górników i Hutników przy zakładach J. E. Andrzeja hr. Potockiego w Wielkim Księstwie Krakowskim nazywało się od 1907 roku Kasą Bracką Galicyjskich Akcyjnych Zakładów Górniczych. Po roku 1909 wielkich, na szczęście dla ubezpieczonych, przykrych niespodzianek w działalności kasy już nie było.
(l)
Przełom nr 46 (965) 17.11.2010