Nie masz konta? Zarejestruj się

Historia

Nowość podróżowania

13.10.2010 14:53 | 0 komentarzy | 3 222 odsłony | red
Jeśli kogoś drażni spóźnianie się pociągów, albo nie jest zadowolony z jakości taboru, powinien przeczytać wspomnienia Fryderyka Hechla, lekarza, profesora medycyny sądowej i członka ostatniego sejmu Rzeczypospolitej Krakowskiej. Diariusz wydany został we Wrocławiu, w 1950 roku pod tytułem ,,Kraków i Ziemia Krakowska w okresie wiosny ludów”.
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

Jeśli kogoś drażni spóźnianie się pociągów, albo nie jest zadowolony z jakości taboru, powinien przeczytać wspomnienia Fryderyka Hechla, lekarza, profesora medycyny sądowej i członka ostatniego sejmu Rzeczypospolitej Krakowskiej. Diariusz wydany został we Wrocławiu, w 1950 roku pod tytułem ,,Kraków i Ziemia Krakowska w okresie wiosny ludów”.

20 października 1847 roku profesor Hechel zanotował wspomnienia z wyprawy koleją. Podróż rozpoczął 15 października w Krakowie, skąd dotarł do Trzebini, a stamtąd już powozem do Młoszowej, do pałacu Juliusza Florkiewicza. Po trzech dniach gościny w dobrach młoszowskich wypoczęty profesor wracał do Krakowa.

Przejazd pociągiem nie był dla niego szczególnie fascynujący, traktował go po prostu jako szybszy niż powozem sposób pokonywania drogi i nie zapisał niestety wielu wrażeń z podróży ani ceny biletu. Ograniczył się do konkluzji: ,,Co się tyczy samej kolei, ani tam jadąc, ani powracając nie doświadczyliśmy żadnej przeszkody, tylko we względzie porządku i prędkości posługi nieco do życzenia pozostaje”. Profesor tłumaczył sobie, że zapewne przyczyną jest brak doświadczenia spowodowany przez ,,większą liczbę oficjalistów nowych i z tą służbą jeszcze nie obznajomionych”. Podobnie jak owi oficjaliści z koleją ,,nieobznajomieni” byli także krakowianie. Fryderyk Hechel pisał, że w dniu jego powrotu do Krakowa ponad czterystu mieszkańców tego miasta zrobiło sobie wycieczkę do Krzeszowic. Pociąg stał się ciężki ,,tak iż dwie machiny zaprząc musiano”. Kiedy pociąg wtoczył się na krakowski dworzec, oczekiwały tam już tłumy. Kolej, mająca wtedy dopiero parę dni, była wynalazkiem budzącym wielkie zainteresowanie.

W pamiętniku profesora znalazła się także ocena szans akcjonariuszy budujących linię kolejową na osiągnięcie zysków. Na całe przedsięwzięcie wydano 9 milionów złotych polskich, więc na pokrycie procentów od tej kwoty i wydatki związane z utrzymaniem personelu potrzebne było 3 tysiące złotych czystego zysku dziennie. Na krótką metę było to możliwe ,,póki jeszcze nowość podróżowania ciekawość wzbudzać, a piękna pogoda jesienna towarzyszyć będzie”. Z nastaniem słoty Hechel przewidywał ciężkie czasy dla kolei, a akcjonariuszom wróżył straty. Mimo trudności kolej jednak się utrzymała, choć już jako państwowa tylko nadal ,,we względzie porządku i prędkości posługi nieco do życzenia pozostaje”.
(l)

Przełom nr 40 (959) 6.10.2010