Nie masz konta? Zarejestruj się

Historia

Wiedział jak handlować

13.10.2010 14:20 | 0 komentarzy | 6 228 odsłon | red
Franciszek Trębacz, właściciel działającej w Karniowicach firmy sprzedającej eternit, był człowiekiem otwartym na nowości. W latach trzydziestych ubiegłego wieku inwestował w efektowne druki reklamowe. W tym czasie inni kupcy z tej branży zadowalali się tylko ręcznie malowanymi szyldami.
0
Wiedział jak handlować
Karniowice, lata trzydzieste XX wieku. Dom Franciszka Trębacza i równocześnie siedziba firmy sprzedającej eternit.
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

Franciszek Trębacz, właściciel działającej w Karniowicach firmy sprzedającej eternit, był człowiekiem otwartym na nowości. W latach trzydziestych ubiegłego wieku inwestował w efektowne druki reklamowe. W tym czasie inni kupcy z tej branży zadowalali się tylko ręcznie malowanymi szyldami.

Klienci zainteresowani zakupem pokryć dachowych otrzymywali z firmy Trębacza oferty opisujące dostarczane materiały. Sporych rozmiarów druk pokazywał także dom właściciela firmy wybudowany w Karniowicach i oczywiście pokryty eternitem. Szczegóły transakcji spisywane były na papierze firmowym, a całość wysyłana w firmowej kopercie.

Oprócz podstawowego produktu, dachówek eternitowych, w ofercie był także ,,nieprawdziwy eternit”. Tańsze zamienniki pod nazwą Wiek i Eweritas były dostępne po 45 groszy za sztukę. Eternit prawdziwy kosztował 52 grosze. Przy zakupie powyżej 8.000 sztuk dachówek, w cenie był transport kolejowy do stacji położonej najbliższej miejsca zamieszkania klienta. Taka ilość płytek eternitowych wystarczała przynajmniej na dwa solidne dachy. Kupiec nie musiał się znać na pokrywaniu dachów. Potrzebną ilość materiału obliczano w Karniowicach na podstawie przesłanych danych o wymiarach dachu i wysokości krokwi.

Dla odbiorców mniejszych ilości eternitu, chcących we własnym zakresie wykonać pokrycie dachu, też była przygotowana odpowiednia informacja. F. Trębacz pisał, że ,,kryć można nowe i stare budynki, na deskach lub na łatach, można przybijać nawet na starą papę. (...) Rozmiar płyt jest 40x40 centymetrów kwadr. Do pokrycia 1m2 dachu potrzeba 8 sztuk całych”. W ofercie była także informacja, że kupujący nie musi obawiać się wysokich kosztów transportu. Pisano, że jedna furmanka może przewieźć tyle dachówek, ile potrzeba na pokrycie jednego dachu. Opłacalny był także transport kolejowy, który: ,,z powodu lekkości wynosi tanio, ponieważ płaci się od wagi a nie od wagonu.”

Wszyscy, których nie przekonała oferta, mogli osobiście przyjechać do Karniowic i sprawdzić jakość wyrobów z eternitu, na który dawano stuletnią gwarancję. Warto było pofatygować się do siedziby firmy, także po to, aby zobaczyć kolory płyt. Szare i czarne były w jednakowej cenie, ale za czerwone trzeba było dać o 10 groszy więcej. Inwestorzy nie żałowali pieniędzy i kupowali czerwone płyty, które tworzyły na dachach geometryczne wzory widoczne z daleka.

Eternit, kiedyś uważany za idealny materiał, dzisiaj odchodzi w niesławie ze względu na właściwości rakotwórcze. W latach trzydziestych XX wieku nikt jednak o tym niebezpieczeństwie nie miał pojęcia.
(l)

Przełom nr 40 (959) 6.10.2010