Nie masz konta? Zarejestruj się

Historia

Górnicza elita techniczna

08.10.2008 16:18 | 0 komentarzy | 9 665 odsłon | red
Zwozili górników na dół kopalni i wywozili ich na powierzchnię. Żegnali i witali pracujących w podziemiach. Musieli mieć spore umiejętności i wiedzę, więc w sierszańskiej kopalni doceniano ich pracę i dobrze opłacano.
0
Górnicza elita techniczna
Maszyniści wyciągowi z kopalni Artur. Fot. ze zbiorów Małgorzaty Ropki
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

Zwozili górników na dół kopalni i wywozili ich na powierzchnię. Żegnali i witali pracujących w podziemiach. Musieli mieć spore umiejętności i wiedzę, więc w sierszańskiej kopalni doceniano ich pracę i dobrze opłacano.
Maszyniści wyciągowi z kopalni Artur w Sierszy należeli do najlepiej opłacanych grup zawodowych na kopalni. Równe im, lub lepsze, zarobki mieli tylko wybrani górnicy pracujący bezpośrednio przy urabianiu węgla. Zawód maszynisty uprawiało niewielu, więc można było ich zebrać i uwiecznić na pamiątkowym zdjęciu. Fotografię taką wykonano w Sierszy w 1914 roku, na kilka miesięcy przed wybuchem I wojny światowej. Na tym zbiorowym portrecie widać, że większość maszynistów nosi kieszonkowe zegarki. Zwraca uwagę także ich garderoba. Do zdjęcia pozowali zarówno ci, którzy aktualnie byli w pracy, i oni ubrani są skromnie, oraz ci, którzy przyszli na tę okazję z domów. Ubrania tych ostatnich świadczą, że nie powodziło im się źle. Józef Sikora, który stoi na fotografii jako pierwszy z lewej mógłby z postawy i stroju uchodzić nawet za dyrektora kopalni.
W czasie gdy wykonano zdjęcie kopalnia należała do spółki Galicyjskie Akcyjne Zakłady Górnicze.
Główny szyb wydobywczy kopalni, który uruchomiono w 1884 roku, był już wtedy pogłębiony do 140 metrów. Na tym poziomie eksploatowano trzy grube pokłady węgla. Ten najgrubszy miał prawie 6 metrów. Węgla fedrowano więc sporo (dziennie około 1500 ton) i do jego wywożenia na powierzchnię kopalni potrzebna była maszyna parowa o mocy 250 koni mechanicznych.
Załoga była wożona drugim, pomocniczym szybem. Służył on również do transportu narzędzi i materiałów wybuchowych, których przy filarowym systemie eksploatacji węgla potrzeba było dużo. Zwożący materiały wybuchowe, a zwłaszcza ludzi musieli mieć spore kwalifikacje. Chociaż górnicy mieli już wtedy lampki karbidowe, bezpieczniejsze od tych opalanych olejem, nagłe wstrząsy i tak niosły ryzyko poparzenia. Z materiałami wybuchowymi trzeba było obchodzić się delikatnie jak z jajkiem i kiepski maszynista do takiej pracy nie mógł być dopuszczony.
Wywożenie węgla na powierzchnię też nie było łatwe. Tam liczyła się szybkość i maszyniści fedrunkowi musieli pilnować, aby nie było przestojów spowodowanych awariami. Troska o stan techniczny urządzeń należała także do nich.
Obsługujący maszyny wyciągowe mieli dobrze oświetlone miejsca pracy. Zapewniała to własna, kopalniana siłownia o mocy 720 koni, później, gdy uruchomiono elektrownię Siersza, korzystano z wytwarzanego przez nią prądu a tę zakładową traktowano jako zapasową.
(l)

Przełom nr 40 (857) 8.10.2008