Nie masz konta? Zarejestruj się

Praca, biznes, edukacja

Zapewniają, że nie będą zwalniać

20.05.2009 14:05 | 1 komentarz | 3 460 odsłony | red
Firmy działające w chełmeckiej strefie przemysłowej wyczekują reakcji rynku na kryzys. Hiszpanie szukają miejsc, w których mogliby zainwestować. Może wybiorą Chełmek?
1
Zapewniają, że nie będą zwalniać
Andrzej Saternus zapewnia, że sytuacja w chełmeckich firmach nie jest zła
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

Firmy działające w chełmeckiej strefie przemysłowej wyczekują reakcji rynku na kryzys. Hiszpanie szukają miejsc, w których mogliby zainwestować. Może wybiorą Chełmek?

Hiszpanie myślą o inwestycjach w Chełmku. Być może za ich sprawą powstaną nowe miejsca pracy. Pewniejszą wydaje się jednak informacja, że działające w mieście firmy nie zamierzają zwalniać, przynajmniej w najbliższych miesiącach. Wszyscy wyczekują reakcji rynku na panujący kryzys.

Andrzej Saternus, burmistrz Chełmka, założył sobie, że w lutym i marcu odwiedzi większość dużych firm działających w gminie. Słowa, danego sobie, dotrzymał. Dotarł między innymi do przedstawicieli największego chełmeckiego pracodawcy - włoskiego Maflow, które w mieście daje pracę blisko tysiącu ludziom.

- Żadna firma nie jest zobowiązana ujawniać pełnego obrazu, całej prawdy o swojej sytuacji. Nowe szefostwo Maflow zapewnia jednak, że nie będzie zwalniać - mówi Saternus. Przyznaje, że jak i Włosi, tak i inne firmy działające w Chełmku, przekonują, że nie przewidują zwolnień, jeśli sytuacja rynkowa nie ulegnie pogorszeniu. - Wszyscy czekają na rozwój wydarzeń i reakcję rynku na kryzys - mówi Saternus. Dodaje, że sytuację chełmeckich pracodawców, jak na panujące warunki, określiłby jako dobrą. Wyczekiwanie zaś dotyczy głównie branży motoryzacyjnej.

- Nic nie wskazuje na to, że którakolwiek z firm w najbliższych miesiącach upadnie. Nie ma dużego zagrożenia. Jest natomiast stan wyczekiwania. Podobnie sytuacja ma się też we wspomnianym Maflow. Grupa ma w swych rękach trzy zakłady. Największy w Tychach. Dwa mniejsze w Chełmku. W sumie zatrudnia 1850 osób. Około połowa z nich pracuje w mieście nad Przemszą.
- Jeśli doszłoby do zwolnień, to miałby one raczej charakter kosmetyczny. Na pewno nie będzie to efekt załamania. Z niecierpliwością oczekują co się zdarzy. Z obawą spoglądają w bliską przyszłość, wyglądają jesieni, która ma dać kilka odpowiedzi. Jedni spodziewają się załamania, inni pobudzenia rynkowego - mówi Saternus.

Jak dotąd, poza upadłym Gumipolem, z Chełmka wyprowadziła się tylko jedna firma. To Alma Polska. Jak już informowaliśmy, jeden ze swych zakładów przeniosła do Pszczyny. Główną siedzibę ulokowała zaś we Wrocławskiej Strefie Ekonomicznej.

- O przeniesieniu do Pszczyny nie chcę mówić, bo różne na ten temat krążą opowieści. Co do wybudowania siedziby zakładu we Wrocławskiej Strefie Ekonomicznej, to mówili o tym od trzech lat. Informowali, że w tamtym kierunku będą się przemieszczali. To był pewnik - komentuje Saternus. - Jeśli chodzi o Pszczynę, to trudno powiedzieć, czy ta nie jest jedynie przystankiem w drodze do Wrocławia. Do stolicy Dolnego Śląska trafiły przecież główne maszyny - mówi i przypomina, że firma, przenosząc się do pobliskiego miasta, zaoferowała swoim pracownikom dalszą pracę i dowóz do Pszczyny.

Wizyty Saternusa w okolicznych zakładach pracy zaowocowały jeszcze jednym. Zorientował się, że w niektórych zakładach są wolne powierzchnie do zagospodarowania.

- Wraz z halami po Almie Polska umieściliśmy je w naszym banku nieruchomości do wynajęcia czy też kupna - mówi Saternus. Stosowną informację o możliwościach wynajmu hal przekazał też Małopolskiej Agencji Rozwoju Regionalnego.
- Do tej przecież też trafiają inwestorzy, którzy szukają gruntów lub hal do wynajęcia. Podjęliśmy działania, które mogą doprowadzić do tego, że w halach pojawi się życie. Oczywiście ich właściciele, a są nimi osoby prywatne, na własną rękę szukają inwestorów - dodaje Saternus.

Może w jednej z nich zadomowią się Hiszpanie? Burmistrz czeka na ich wizytę. O planach trzech firm z tego kraju dowiedział się podczas jednej z prywatnych rozmów. Wiedział, że są zainteresowane inwestycjami w Polsce. Wiedział też, że szukają stojących już budynków, a nie gruntów. Dotarł do potencjalnych inwestorów i zaproponował im zainwestowanie w Chełmku.
- Nie umiem precyzyjnie określić branży w jakiej działają. Do naszego spotkania miało dojść kilka dni temu, ale prezesa jednej z hiszpańskich firm zmogła choroba. W efekcie spotkanie przesunięto - kończy Saternus.
Tadeusz Jachnicki

Przełom nr 13 (881) 1.04.2009

Czytaj również