Nie masz konta? Zarejestruj się

Praca, biznes, edukacja

08.02.2006 10:56 | 1 komentarz | 4 667 odsłony | red
Rozmowa z prezesem zarządu Rafinerii Trzebinia SA Milanem Kuncířem.
1
I do przodu
Milan Kuncíř
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

Rozmowa z prezesem zarządu Rafinerii Trzebinia SA Milanem Kuncířem.

W minionym tygodniu odbyło się posiedzenie rady nadzorczej trzebińskiej rafinerii. Czy zapadły na nim jakieś decyzje, które będą miały istotny wpływ na przyszłość spółki?
Zarząd przedłożył radzie nadzorczej zarys strategii i rozwoju firmy. Chociaż nie zapadła jeszcze ostateczna decyzja o likwidacji DRW, to na pewno będziemy w przyszłości stawiali na biznes inny niż przeróbka ropy naftowej. Spółka zamierza budować swoją przyszłość w oparciu o dwa filary: biopaliwowy i parafinowy.
Rada nadzorcza zatwierdziła już zwiększenie mocy produkcyjnej istniejącej instalacji do produkcji biodiesla o 50% - ze stu do stu pięćdziesięciu tysięcy ton estrów rocznie.

Decyzja ta jest skutkiem tego, co dzieje się na rynku? „Gazeta Prawna” pisze o przynajmniej sześciu konkurentach, którzy najpóźniej w 2007 roku mają mieć w zakresie produkcji biopaliw większe zdolności od trzebińskiej rafinerii.
- Informacje prasowe nie miały wpływu na nasze decyzje o zwiększeniu mocy na instalacji biodiesla. Nie sądzę też, żeby nasi konkurenci osiągnęli w krótkim czasie większe zdolności produkcyjne. My natomiast planujemy wybudować kolejną instalację wytwarzającą dwieście tysięcy ton estrów. W sumie Rafineria Trzebinia będzie produkowała ok. trzysta pięćdziesiąt tysięcy ton biodiesla rocznie. Nie obawiamy się więc utraty pozycji lidera na polskim rynku biopaliw.

Czy po zapowiadanej przez PKN Orlen konsolidacji aktywów południowych, czyli połączeniu Rafinerii Trzebinia ze spółką Orlen Oil oraz Rafinerią Nafty Jedlicze, wciąż będziecie wiodącą firmą w grupie kapitałowej?
- Chcemy wyspecjalizować się w dziedzinie biopaliw. Wyprodukowane w naszej rafinerii estry metylowe będą składnikiem paliw komponowanych nie tylko w Trzebini, ale w również w bazach orlenowskich na terenie kraju. Cała Grupa Kapitałowa PKN Orlen będzie miała (po wejściu w życie planowanej ustawy o biopaliwach) łączne roczne zapotrzebowanie na estry na poziomie właśnie ok. trzystu pięćdziesięciu tysięcy ton; o rynek zbytu możemy być zatem spokojni.

Skąd pieniądze na inwestycje?
- Trzeba uporządkować wiele spraw po poprzednim zarządzie. Oszczędności widzę między innymi w restrukturyzacji grupy kapitałowej. Posiadamy także udziały w dwóch spółkach: ponad czterdzieści procent w Orlen Oil i kilkanaście w Orlen Asfalt. Chcemy je sprzedać, przeznaczając pieniądze na budowę kolejnej instalacji biodiesla. Poza tym, pozyskanie przez trzebińską rafinerię – lidera na rynku biopaliw – nowych kredytów bankowych, nie powinno być aż tak trudne.

Niektórzy martwią się, że producentom estrów w Polsce może wkrótce zabraknąć surowca do produkcji, czyli rzepaku.
- Rynek nie lubi próżni, „wąskie gardła” utrudniające zaopatrzenie w olej rzepakowy powinny być wkrótce zlikwidowane. Ponadto Rafineria Trzebinia dąży do jeszcze ściślejszych bezpośrednich powiązań z dostawcami surowca.

Konkurencja wiąże też duże nadzieje na zyski z produkcją gliceryny farmaceutycznej. Ta, pochodząca z Rafinerii Trzebinia, nie jest ponoć najlepsza.
- Problem dotyczy jej jakości. Najogólniej mówiąc, trzeba popracować nad tym, żeby nasza gliceryna była kompletnie bezzapachowa. Pomimo że na instalację biodiesla, która już tamtego lata miała osiągnąć optymalne parametry, wydano więcej pieniędzy niż planowano na początku, ma ona usterki. Nad ich usunięciem cały czas intensywnie pracujemy.

Instalacja do produkcji świec w Spółce Euronaft okazała się inwestycją nie do końca trafną. Jak obecny zarząd planuje ten problem rozwiązać?
- Będziemy się zastanawiać, jak pozbyć się tej instalacji, żeby to było z korzyścią dla całej firmy i nie miało wpływu na lokalny rynek pracy.

Pojawiają się różne spekulacje na temat losów spółek zależnych od Rafinerii Trzebinia, szczególnie dużo mówi się na temat Euronaftu. Jaka będzie jego przyszłość?
- Spółkę tę na pewno czeka restrukturyzacja. Nie wykluczamy, że zostanie włączona do firmy macierzystej.

Czy w grupie kapitałowej istnieją spółki, których działalność nie budzi zastrzeżeń obecnego zarządu?
Dobrze prosperuje nasze laboratorium, czyli spółka Ekonaft. Ma sukcesy na rynku zewnętrznym. Zastanawiamy się nad włączeniem Ekonaftu do rafinerii albo jego korzystną sprzedażą. Również działalność spółki Energomedia nie budzi większych zastrzeżeń – ma ona za zadanie dostarczać energię po możliwie najniższych kosztach.

A basen, przed przejęciem którego broni się gmina, stanowiący dla rafinerii duże obciążenie?
- Rzeczywiście, to nonsens, żebyśmy utrzymywali basen. To obiekt ważny dla regionu a nie biznes dla rafinerii. Z pewnością sprzedamy ten obiekt.

Ale wątpliwe, czy znajdzie się chętny, bo baseny to deficytowa działalność.
- Jeśli się znajdzie przedsiębiorca z pomysłami, to prowadzenie basenu nie musi być deficytowe.

Jakie jest zadłużenie Rafinerii Trzebinia?
- Duże, ponad 100 milionów. Są to przede wszystkim kredyty zaciągnięte w związku z prowadzonymi inwestycjami. Zadłużenie firm, które prowadzą inwestycje jest rzeczą normalną. Wielkość naszego zadłużenia nie budzi obaw. Koszty jego obsługi są jednak zbyt wysokie. Podejmujemy jednak szereg działań, aby koszty finansowe, jakie ponosi w chwili obecnej rafineria w związku z obsługą zaciągniętych kredytów, były jak najniższe.

Wśród menedżerów rodzącej się biopaliwowej konkurencji pojawia się osoba Grzegorza Ślaka, poprzedniego prezesa Rafinerii Trzebinia, a obecnie szefa skoczowskiej garbarni Skotan planującej wejść w biopaliwowy biznes.
- Z etycznego punktu widzenia nie popieram takich zachowań. Jako spółka płacimy panu Ślakowi za to, że przez pół roku nie będzie pracował dla konkurencji. Tymczasem złamał on zapisy umowy o zakazie konkurencji, stając się przez to mało wiarygodnym partnerem.

Rynek paliwowy w Polsce należy tak naprawdę do dwóch graczy: PKN Orlen i Grupy Lotos. Pozostali, decydując się na produkcję estrów, mają małe szanse na sukces. Ale mają, jak na przykład Grzegorz Ślak, dużo wiedzy...
- „Wyniesionej” z Rafinerii Trzebinia...

Czy Rafineria Trzebinia będzie dalej sponsorować sport żużlowy i Unię Tarnów?
- Będziemy to robić, ale na znacząco niższym poziomie niż w latach ubiegłych . Chcemy popierać przede wszystkim środowisko lokalne. Po co dawać pieniądze tak daleko, skoro można nimi wesprzeć miejscowe kluby sportowe w Trzebini czy Chrzanowie. Odchodzimy od dotychczasowej, zakrojonej na szeroką skalę wizerunkowej kampanii promocyjnej, która w dużej mierze miała charakter personalny.

Czy dogadał się pan już ze związkowcami, którzy rozpętali medialną burzę, twierdząc, że prezes nie ma dla nich czasu, bo jest gościem w firmie; nie wiedzą też, jaka przyszłość czeka zakład?
- Zarzuty związkowców, przedstawione na łamach „Przełomu”, trzeba poddać solidnej korekcie. Przede wszystkim nieprawdą jest fakt, że nie chciałem spotkać się ze związkowcami. Z ich przedstawicielami zarząd rozmawiał już kilkakrotnie. Fakt, nie zawsze było to w terminie zaproponowanym przez związki. Nie wynika to jednak z mojej złej woli, tylko z szerokiego zakresu obowiązków, które nie zawsze pozwalają mi być na miejscu, w Trzebini. Po świętach kilkanaście dni byłam także nieobecny z powodu kontuzji. Cóż, te zdarzają się każdemu.

W piśmie do posła Zbigniewa Wassermana związkowcy napisali, że nowy zarząd rafinerii jest niekompetentny.
- A skąd oni to wiedzą!? Nie mam jednak zamiaru tego komentować.

Jakie decyzje podjął zarząd w sprawie premii dla pracowników?
- Podczas negocjacji ze związkowcami zaznaczyłem wyraźnie, że rafineria jest w złej kondycji, będzie mieć około pięćdziesięciu milionów straty za 2005 rok, ma też kłopoty z utrzymaniem płynności finansowej.
Premia nie może być przyznawana automatycznie w maksymalnej wysokości 30%. Jest uzależniona od wyników spółki. Jej poziom powinien być ustalany w przypadku każdego z pracowników indywidualnie, jest to przecież także ocena wykonania przydzielonych zadań. W tym kwartale ustaliliśmy wspólnie ze związkami, że maksymalna wysokość premii to 20%.

Niezależnie od wyników?
- Tak. Niezależnie od wyników spółki. To chyba dobra wiadomość dla załogi. W wielu firmach pracownicy nie wiedzą co to jest premia.

Kontrowersje uczestników dyskusji na temat rafinerii na stronie internetowej „Przełomu” wzbudziło też prowadzenie przez branżowy związek zawodowy działalności gospodarczej, a konkretnie stacji benzynowej.
- Tego również nie chcę komentować. Pracownicy wybierali swoich przedstawicieli w wyborach związkowych. My te decyzje respektujemy. Nie będziemy też ingerować w obszary działalności związków.

I dwa pytania interesujące naszych czytelników. Jaka jest księgowa wartość akcji rafinerii, oraz, ile naprawdę kosztowała instalacja do produkcji biodiesla? Poprzedni zarząd podawał sumę 120 mln zł.
- Faktycznie budowa instalacji do produkcji biodiesla kosztowała kilkadziesiąt milionów więcej. Jeżeli chodzi o wartość księgową naszych akcji - jest to kwota powyżej 330 mln zł.

Rafineria ma wśród odbiorców wielu dłużników. Ile są wam winni?
- W grę wchodzi kilkadziesiąt milionów złotych, to bardzo dużo. Aby uniknąć takich sytuacji w przyszłości, pracujemy nad udoskonaleniem procedur windykacyjnych i skuteczniejszymi sposobami zabezpieczania podpisywanych kontraktów.

Z naszej rozmowy na temat przyszłości rafinerii wynika, obecny zarząd dąży do konsolidacji grupy kapitałowej i do ponownego skupienia różnych obszarów działalności w samej rafinerii.
- Rafineria Trzebinia, w porównaniu z innymi rafineriami w tej części Europy, jest bardzo małym podmiotem, dodatkowo rozdzielonym na kilka spółek. Nie jesteśmy zatem konkurencyjni, ponieważ ponosimy zbyt wysokie koszty administracyjne; to trzeba zmienić.

Czy te zmiany będą rozłożone w czasie, czy nastąpią bardzo szybko?
- Musimy mieć pewność, że wszystkie zmiany są dobrze przygotowane. Nie chcemy też robić niczego bez konsultacji z pracownikami i związkami zawodowymi.

Czy lokalny rynek pracy może się czuć zagrożony tymi planami?
- Myślę, że nie. Póki co tworzymy nowe miejsca pracy; poszukujemy wykwalifikowanych pracowników np: specjalistów przygotowujących inwestycje, wykonujących analizy ekonomiczne, fachowców od controllingu, jak również handlowców.
Rozmawiali: Alicja Molenda, i Łukasz Dulowski

"Przełom" nr 6/720 8.02.2006

Czytaj również