Nie masz konta? Zarejestruj się

Praca, biznes, edukacja

W biznesie też powinno grać

29.10.2008 14:20 | 1 komentarz | 4 526 odsłony | red
Pracował już jako magazynier, wie też, co to znaczy być bezrobotnym. Od kilku tygodni jest przedsiębiorcą handlującym organami. Wreszcie robi to, co lubi, bo Maksymilian Skwarło z Jankowic to dyplomowany organista.
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

Pracował już jako magazynier, wie też, co to znaczy być bezrobotnym. Od kilku tygodni jest przedsiębiorcą handlującym organami. Wreszcie robi to, co lubi, bo Maksymilian Skwarło z Jankowic to dyplomowany organista.

Pochodzi z Mętkowa. W podstawówce uczył się w chrzanowskiej szkole muzycznej. Jednak po pewnym czasie zrezygnował ze zgłębiania tajników gry na akordeonie. Ponownie muzyką zainteresował się rozpoczynając naukę w liceum dla dorosłych. Do dziś nie wie, dlaczego zafascynowała go akurat muzyka organowa.

Siedem lat nauki i dyplom
Zauroczenie dźwiękami wydobywanymi z instrumentów używanych w kościołach było na tyle silne, że po solidnym przygotowaniu zdał do szkoły organistowskiej w Krakowie. Przez siedem lat chłonął wiadomości, które miały mu się przydać w dalszej pracy.
- Mieliśmy aż jedenaście przedmiotów. Uczono nas liturgiki, a nawet śpiewów gregoriańskich – opowiada Maksymilian Skwarło.
Już na początku nauki w szkole miał okazję sprawdzić swoje umiejętności. Na niedzielnych mszach grywał w kaplicach w Jankowicach i Rozkochowie. A ostatnio jest organistą w kościele św. Marcina w Gierałtowicach k. Zatora.

Dwa lata temu z dobrym wynikiem uzyskał dyplom szkoły organistowskiej. Widnieje na nim podpis kardynała Stanisława Dziwisza. Przez pewien czas pracował w magazynie jednej z trzebińskich firm. Kolidowało to jednak z jego obowiązkami organisty, który musi być dyspozycyjny. Dlatego zdecydował się przejść na zasiłek dla bezrobotnych.

Dotacja się przydała
Gdy dowiedział się, że z PUP-u może dostać dotację na rozpoczęcie działalności gospodarczej, postanowił spróbować pracy na swoim.
- Gdy razem z proboszczem z Gierałtowic szukaliśmy organów okazało się, że w Polsce jest niewiele firm, które zajmują się ich sprzedażą. Dlatego w ubiegłym roku pojechaliśmy do Holandii, żeby stamtąd przywieźć organy. Poznałem wtedy Holendra Wima Achterstraata, który handlował takim sprzętem i miał 30-letnie doświadczenie w branży. Po powrocie zaświtała mi myśl, że może warto byłoby uruchomić własną firmę. Poznany Holender, z którym utrzymywałem kontakt mailowy, zaproponował mi szkolenie u siebie. Chętnie skorzystałem z zaproszenia. Wiele się od niego nauczyłem – przekonuje 27-letni Maksymilian Skwarło.

Za 13 tysięcy dotacji z PUP-u kupił niezbędne narzędzia i pod koniec września otworzył firmę „Muz-Or”, mieszczącą się w zaadaptowanym garażu domu w Jankowicach. To prawdopodobnie pierwsze w Małopolsce centrum organowe.
- Sprzedaję organy Holendra, u którego się szkoliłem. Być może w przyszłości zostanę przedstawicielem handlowym jakiejś holenderskiej firmy produkującej organy. W tym kraju są one niemal w każdym domu i gra się na nich podczas rodzinnych i towarzyskich uroczystości. Mam już pierwsze zamówienia. Na zlecenie parafii w Oświęcimiu przygotowuję organy do kaplicy cmentarnej. Po zamówiony instrument przyjedzie klient z Warszawy. Swoje organy wystawiam też na Allegro – twierdzi świeżo upieczony, młody przedsiębiorca z Jankowic. W ramach promocji firmy daje ogłoszenia prasowe, myśli też o uruchomieniu strony internetowej.

Po weselu - godzinki
Zakres działania firmy obejmuje też usługi muzyczne.
- Razem z kolegą z Libiąża stworzyliśmy duet „Vokalis”. Gramy na instrumentach klawiszowych i śpiewamy. Jeździmy po weselach, czasem trafiają się też okolicznościowe imprezy. Jak choćby niedawne dożynki parafialne w Gromcu. Gra na całonocnej imprezie jest dość męcząca. Tym bardziej, że wcale nie mam taryfy ulgowej i prosto z wesela muszę jechać grać do kościoła w Gierałtowicach.

O wpół do ósmej w każdą niedzielę gram tam godzinki, a następnie dwie msze święte. Choć w uszach huczy jeszcze głośna muzyka do tańca, trzeba szybko się przestawić. Na szczęście mi się to jakoś udaje – opowiada Maksymilian Skwarło.
Liczy, że jakoś pogodzi obowiązki organisty, przedsiębiorcy, weselnego muzyka i męża z dwuletnim stażem.
Marek Oratowski

Przełom nr 43 (859) 22 X 2008

Czytaj również