Praca, biznes, edukacja
W biznesie też powinno grać
Pracował już jako magazynier, wie też, co to znaczy być bezrobotnym. Od kilku tygodni jest przedsiębiorcą handlującym organami. Wreszcie robi to, co lubi, bo Maksymilian Skwarło z Jankowic to dyplomowany organista.
Pochodzi z Mętkowa. W podstawówce uczył się w chrzanowskiej szkole muzycznej. Jednak po pewnym czasie zrezygnował ze zgłębiania tajników gry na akordeonie. Ponownie muzyką zainteresował się rozpoczynając naukę w liceum dla dorosłych. Do dziś nie wie, dlaczego zafascynowała go akurat muzyka organowa.
Siedem lat nauki i dyplom
Zauroczenie dźwiękami wydobywanymi z instrumentów używanych w kościołach było na tyle silne, że po solidnym przygotowaniu zdał do szkoły organistowskiej w Krakowie. Przez siedem lat chłonął wiadomości, które miały mu się przydać w dalszej pracy.
- Mieliśmy aż jedenaście przedmiotów. Uczono nas liturgiki, a nawet śpiewów gregoriańskich – opowiada Maksymilian Skwarło.
Już na początku nauki w szkole miał okazję sprawdzić swoje umiejętności. Na niedzielnych mszach grywał w kaplicach w Jankowicach i Rozkochowie. A ostatnio jest organistą w kościele św. Marcina w Gierałtowicach k. Zatora.
Dwa lata temu z dobrym wynikiem uzyskał dyplom szkoły organistowskiej. Widnieje na nim podpis kardynała Stanisława Dziwisza. Przez pewien czas pracował w magazynie jednej z trzebińskich firm. Kolidowało to jednak z jego obowiązkami organisty, który musi być dyspozycyjny. Dlatego zdecydował się przejść na zasiłek dla bezrobotnych.
Dotacja się przydała
Gdy dowiedział się, że z PUP-u może dostać dotację na rozpoczęcie działalności gospodarczej, postanowił spróbować pracy na swoim.
- Gdy razem z proboszczem z Gierałtowic szukaliśmy organów okazało się, że w Polsce jest niewiele firm, które zajmują się ich sprzedażą. Dlatego w ubiegłym roku pojechaliśmy do Holandii, żeby stamtąd przywieźć organy. Poznałem wtedy Holendra Wima Achterstraata, który handlował takim sprzętem i miał 30-letnie doświadczenie w branży. Po powrocie zaświtała mi myśl, że może warto byłoby uruchomić własną firmę. Poznany Holender, z którym utrzymywałem kontakt mailowy, zaproponował mi szkolenie u siebie. Chętnie skorzystałem z zaproszenia. Wiele się od niego nauczyłem – przekonuje 27-letni Maksymilian Skwarło.
Za 13 tysięcy dotacji z PUP-u kupił niezbędne narzędzia i pod koniec września otworzył firmę „Muz-Or”, mieszczącą się w zaadaptowanym garażu domu w Jankowicach. To prawdopodobnie pierwsze w Małopolsce centrum organowe.
- Sprzedaję organy Holendra, u którego się szkoliłem. Być może w przyszłości zostanę przedstawicielem handlowym jakiejś holenderskiej firmy produkującej organy. W tym kraju są one niemal w każdym domu i gra się na nich podczas rodzinnych i towarzyskich uroczystości. Mam już pierwsze zamówienia. Na zlecenie parafii w Oświęcimiu przygotowuję organy do kaplicy cmentarnej. Po zamówiony instrument przyjedzie klient z Warszawy. Swoje organy wystawiam też na Allegro – twierdzi świeżo upieczony, młody przedsiębiorca z Jankowic. W ramach promocji firmy daje ogłoszenia prasowe, myśli też o uruchomieniu strony internetowej.
Po weselu - godzinki
Zakres działania firmy obejmuje też usługi muzyczne.
- Razem z kolegą z Libiąża stworzyliśmy duet „Vokalis”. Gramy na instrumentach klawiszowych i śpiewamy. Jeździmy po weselach, czasem trafiają się też okolicznościowe imprezy. Jak choćby niedawne dożynki parafialne w Gromcu. Gra na całonocnej imprezie jest dość męcząca. Tym bardziej, że wcale nie mam taryfy ulgowej i prosto z wesela muszę jechać grać do kościoła w Gierałtowicach.
O wpół do ósmej w każdą niedzielę gram tam godzinki, a następnie dwie msze święte. Choć w uszach huczy jeszcze głośna muzyka do tańca, trzeba szybko się przestawić. Na szczęście mi się to jakoś udaje – opowiada Maksymilian Skwarło.
Liczy, że jakoś pogodzi obowiązki organisty, przedsiębiorcy, weselnego muzyka i męża z dwuletnim stażem.
Marek Oratowski
Przełom nr 43 (859) 22 X 2008