Nie masz konta? Zarejestruj się

Praca, biznes, edukacja

Fablok bez Fabloku (A)

06.12.2006 21:24 | 1 komentarz | 5 760 odsłon | red
Bumar-Fablok S.A. niemal zupełnie wycofał się ze sponsorowania Chrzanowskiego Klubu Piłkarskiego Fablok, który na koniec roku będzie miał prawie 100 tys. zł deficytu.
1
Fablok bez Fabloku (A)
Zdaniem sekretarza Małopolskiego Związku Piłki Nożnej Stefana Komendołowicza (pierwszy z lewej) stadion Fabloku nie spełnia wszystkich wymogów. Obok niego siedzą: trener Antoni Gawronek, burmistrz Ryszard Kosowski i sekretarz klubu Jan Żymankowski
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

Bumar-Fablok S.A. niemal zupełnie wycofał się ze sponsorowania Chrzanowskiego Klubu Piłkarskiego Fablok, który na koniec roku będzie miał prawie 100 tys. zł deficytu.
Od dłuższego czasu chodziły słuchy o nie najlepszej sytuacji finansowej CHKP Fablok. Na sobotnim walnym zebraniu potwierdziło się, że klub jest pod kreską. Tegoroczny plan zakładał wpływy na poziomie 294 tys. zł. Tymczasem już wiadomo, że do kasy wpłynie o prawie 50 tysięcy złotych mniej. Biorąc pod uwagę deficyt, z jakim CHKP zaczął ten rok, strata sięgnie 100 tys.

Nie otrzymują pieniędzy
- Z tego powodu od kwietnia zawodnicy i trenerzy nie otrzymują pieniędzy. Oczywiście trzeba będzie tę zaległość wyrównać – stwierdził prowadzący zebranie członek zarządu Edward Molenda.
Gmina wywiązała się z wcześniejszej deklaracji i w dwóch ratach przelała na konto klubu 160 tys. Za to macierzysty zakład Bumar-Fablok S.A. nie dotrzymał słowa. Zamiast 110 tys. przekazał tylko 69 tys.
Obecnie Bumar płaci tylko niewielką kwotę za reklamę. Wycofał się z innych form sponsoringu (m.in. zlecania klubowi obsługi kotłowni). Trochę mniejsze od zakładanych były też wpływy od prywatnych sponsorów.
- Bardzo nam przykro, że w roku jubileuszu 80-lecia klubu główny sponsor praktycznie się wycofał. Nikt z zarządu Bumaru, ani rady nadzorczej, nie przyszedł też na dzisiejsze zebranie, choć osobiście zawoziłem zaproszenia. Jak można było tak zrobić? – pytał rozgoryczony sekretarz klubu Jan Żymankowski.

Problem własności stadionu
Działacze i sympatycy klubu zastanawiali się, jak wyjść z tej sytuacji.
- Trzeba zwrócić się z apelem do lokalnych zakładów i przedsiębiorców. Jeśli każdy dałby tylko 50 złotych na klub, to wyjdziemy z długów. Sam deklaruję, że wpłacę jako pierwszy. Jednak nie mniej ważne jest uregulowanie sprawy stadionu. Niektórzy mówią, że wsparliby klub, ale nie będą finansować prywatnej własności pana Matyaszewskiego. Dlatego miasto musi przejąć obiekt. Wtedy można byłoby go wyremontować, wykorzystując do tego pieniądze z zewnątrz - przekonywał Edward Przepiórka, członek zarządu klubu i stadionowy spiker w jednej osobie.
Wątek własności stadionu pojawił się w kilku innych wypowiedziach i wzbudził emocje.
- W 1998 roku zajętego przez komornika stadionu gmina nie chciała przejąć. Dlatego w obawie, by obiekt nie dostał się w obce ręce, pan Matyaszewski stał się jego wieczystym użytkownikiem. Trudno jednak twierdzić, że to prywatny klub prezesa, który na pewno na tym nie zarabia. Wręcz przeciwnie, dokłada do tego interesu. Z własnej kieszeni wykłada pieniądze na bieżące utrzymanie i drobne remonty. Nawet niekiedy dopłaca do diet sędziów, gdy wpływy z biletów są niewystarczające – wyjaśnił Edward Molenda.

Obiekt miastu potrzebny
Stefan Komendołowicz, sekretarz Małopolskiego Związku Piłki Nożnej, zauważył, że stadion nie do końca spełnia IV-ligowe wymogi (w tej klasie rozgrywek powinno być m.in. minimum dwieście plastikowych siedzisk a nie ma żadnego).
- Nie uchylam się od dotowania klubu, ale nie możemy go całkowicie finansować. Zrobię wszystko, by przyszłoroczna dotacja nie była niższa od tegorocznej. Moim zdaniem, zarząd klubu nie powinien się obrażać na zakład, bo trzeba wspólnie siąść i jeszcze raz porozmawiać. Sprawa stadionu jest otwarta. Trzeba tylko rozeznać, w jakiej formie prawnej możliwe jest jego przejęcie. Na pewno taki wielofunkcyjny obiekt jest miastu potrzebny – zaakcentował burmistrz Ryszard Kosowski, często widywany na meczach Fabloku.

Działaczom pozostało albo dogadać się ponownie z Bumarem, albo znaleźć innego strategicznego sponsora. W przeciwnym razie klub, w którym trenuje piłkę nożną 120 młodych ludzi (od trampkarzy do seniorów), znajdzie się na równi pochyłej. Zarówno finansowej, jak i tej sportowej. Bo bez finansowego „dopingu” trudno o wyniki.
Marek Oratowski

Dla Przełomu
Piotr Majcherczyk, prezes Bumaru-Fablok SA
W mieście, w którym działa kilkaset firm, nie można nastawiać się wyłącznie na finansowanie ze strony gminy i naszego zakładu. Owszem, składałem deklarację dotyczącą dotacji, ale działamy w realiach rynkowych. A te zmuszają nas do ograniczenia finansowania klubu tylko do płacenia za umowę reklamową, czy ewentualnie zakup sprzętu. Nie ukrywam, że oliwy do ognia dodał artykuł w „Przełomie”, w którym przedstawiono stadion jako prywatną własność pana Matyaszewskiego, co zostało źle odebrane przez załogę.

Przełom nr 49/763 6.12.2006

Czytaj również